Domek Mephisto

[Mephisto Kudo]

Mały domek, w którym były 4 pokoje, każdy z nich należał do kogoś innego. Było w nim wszystko czego potrzebowali, oczywiście pomieszczenia znajdowały się na piętrze a dół był pusty, nie licząc kuchni, łazienki i przestrzeni na imprezy.

[Mephisto Kudo]

Złapałem poduszkę po tym jak we mnie uderzyła z szerokim uśmiechem na mordzie. Odrzuciłem ją z powrotem na łóżko.
Ciekawe czy to było podchwytliwe pytanie - No tak jakby myślałem, że nie dasz - zaśmiałem się entuzjastycznie do kumpla. Jak wychodziłem to spał jak wróciłem to też spał, skąd mogłem wiedzieć, że się pozbierał na zakupy? Ale to dobrze można od razu robić obiadek.
- A nie pokazywałeś jak byłeś mały? - zaśmiałem się ponownie szykując się na ewentualne oberwanie poduchą. Tego nikt nie wie czy ją dostanę czy nie, sam Helion tylko wie.
- No dobra, to chodź! Idziemy gotować! - powiedziałem głośniej wskazując na drzwi, które zaraz otworzyłem - Znaczy Ty będziesz gotował a ja no cóż, może pomogę - poprawiłem się pełen zapału. Zszedłem po schodach idąc do kuchni, teraz już wiedziałem co moja torba tam robiła.

[Helion Kanavar]

-No wiesz..- Co za menda no.
-Ja tutaj wykazuje się inicjatywa a ty co?- Użył dramatycznego głosu- Tak brutalnie traktujesz mnie- Dodał i klepnął go w ramie. No ale trzeba iść robić to jedzenie. Ruszył się do kuchni i szturchnął do jeszcze lekko łokciem w bok.

[Mephisto Kudo]

Przyłożyłem palec do brody - No a ja na nas zarabiam - zaśmiałem się patrząc na kumpla - Wcale nie brutalnie, jestem miły, słodki i piękny - zatrzepotałem rzęskami do Heliona robią słodki dziubek. Zaraz po tym się zaśmiałem idąc z nim do kuchni a po drugim szturchnięciu udałem jakby mnie powalił wiatr - I kto tu jest brutalny - udawałem pociągając nosem aż chłopaki zeszli na dół zobaczyć co się dzieje. Za to ja dźwigając się z podłogi im pomachałem a ci tylko machnęli na mnie ręką wracając do siebie.
Spojrzałem z wyrzutem na Puchatka - Widzisz, widzisz nikogo nie obchodzę. Ty mnie tu katujesz a oni nawet nie pomogą - mówiłem ledwo się powstrzymując od śmiechu.

[Helion Kanavar]

Zaśmiał się.
-No też będę- Ale to w swoim czasie no- Zapomniałeś dodać, że bardzo skromny...- Uniósł brew kręcąc głową na boki.
-No widzę- No i dobrze, że nie reagują. Problemów mu tylko brakowało- Wiedzą, żeby w sprzeczki małżeńskie się nie pchać- Bo rykoszetem dostaną czy coś. Ogarnął się i zaczął przygotowywać potrzebne rzeczy do obiadu.

[Mephisto Kudo]

Podniosłem się z podłogi - Kiedyś na pewno będziesz - zaśmiałem się odpowiadając na zarabianie piniążków przez Heliona - Nosz ależ, że oczywiście że jestem skromny. Swoją skromnością przyćmiewam innych - mówiłem żartobliwie.
Słyszą słowa kumpla teatralnie zamachnąłem się ręką kładąc ją na czoło - Okrutni - a kiedy usłyszałem kolejną wypowiedź kumpla aż mi się zapaliła lampka w głowie. Gdyby mógł widzieć jak się uśmiechem diabelsko w myślach to by mnie strzelił. Otworzyłem jedno oko przysuwając się do Puchatka złapałem się za dłonie na wyciągniętych rączkach i tak lekko kręcąc zabawnie tyłkiem - Jakiś Ty miły - nie mogłem dłużej ukryć tego uśmiechu - Czyli mówisz, że się oświadczasz? - podniosłem kilka razy brwi patrząc na niego zbliżając twarz do jego.
No trochę mu poprzeszkadzam w pracy nad obiadem.

[Helion Kanavar]

-Ta....- Pokręcił lekko głową- Skromny, energiczny i czyste złoto i tak dalej...- No dobra to może czas na gotowanie?
No nie da zacząć jak nic.
-oświadczyny?- Uniósł lekko jedną brew do góry-Oczywiście, tylko bez pierścionka, zieloniutki- Dodał podchodząc do niego i dając mu buziaka w policzek. No czas na ten obiad. Wrócił na stanowisko.
-Mam wszystko co będzie nam potrzebne, nalejesz do dwóch garnków wody?- Spojrzał na zielonka- Jeden na makaron drugi na brokuł- Danie nie jest zbyt trudne ale blondyn miał nadzieje, że jednak zasmakuje.

[Mephisto Kudo]

- Ależ oczywiście - powiedziałem rozbawiony.
- Ale że tak na sucho? No wiesz - pociągnąłem teatralnie kilka razy nosem ale gdy dostałem buziaka w policzek znowu się uśmiechnąłem - Dobrze zaczynasz ale to i tak za mało. I tak, jestem wymagający - zaśmiałem się pod nosem.
- A jak duże mają być te garnki? - no mieliśmy różnej wielkość gary a jakie mu są potrzebne to nie wiem. Poczekam na odpowiedź a samo nalanie wody nie jest ciężkie więc szybko się z tym uporam - W czymś jeszcze pomóc? - nie chcę tak do końca stać z boku i ładnie wyglądać w co akurat nie wątpiłem. Bo zawsze wyglądam zajebiście.

[Helion Kanavar]

-Oj nie narzekaj, bo szmata cię trzepnę- Zaśmiał się- No a robienie obiadu to też nie dobra drogą?- No w końcu coś robi, nie tylko pasożytuje, nie? no.
-No takie zwykłe aby makaron wlazł i aby zaparzyć te tam brokuły, bo na wszystkich ma starczyć- No albo tak mniej więcej dla większości- Masz- Rzucił mu notes- Zrób mi ten sos, proste więc no nie schrzań- Wystawił mu jęzora i zabrał się za resztę przygotowań.

[Mephisto Kudo]

Zastanowiłem się nad odpowiedzią - W sumie - pomyślałem jeszcze chwilę - Jak to się mówi, przez brzuch do serca czy jakoś tak - powiedziałem śmiejąc się do kumpla. A gdy zagroził mi szmatą pogroziłem mu palcem.
Przysłuchałem się jakie to mają być garnki i określiłem na oko - Dobra - powiedziałem hardo, zalałem garnki wodą stawiając na ogień. Wziąłem notes od Heliona czytając uważnie przepis - Postaram się jak mogę - zasalutowałem mu zabierając się za robotę. Nie byłem doświadczonym kucharzem także dłużej zajęło mi przygotowywanie tego wszystkiego niż komuś innemu.

[Helion Kanavar]

-To dopiero począteczek, a potem kto wie- Puścił mu oczko i dodał trochę soli do obu garnków aby jednak wszystko miało swój smak.
-Nie ma tam wiele filozofii, dasz radę- Lekko wyszczerzył się do niego i sam wrócił do przygotowywania innych warzyw. Jak je pokroi to podsmaży mięso i będzie dobrze.