Step

[Tkacz Losu]

Step rozciąga się tam gdzie jeszcze nie tak dawno temu były lasy, wielka równina, rzeki, jeziora. Niestety to wszystko zostało obrócone w pył, jednakże przyroda nie dała za wygraną. W niektórych miejscach widać jak z powrotem budzi się do życia w postaci kępki trawy czy niewielkich krzaków.

[Helion Kanavar]

-Nie jestem przyzwyczajony do takiej ilość osób- No w jego domku też trochę było no ale tak jakoś blondyn nie przyzwyczaił sie jeszcze do tej pory.
-Nie uważasz, że powinieneś odpoczywać? W tym czasie możesz trochę mi poopowiadać o wilkołakach- No nie był w najlepszej formie.
-nie chce skarbie aby coś ci się bardziej stało- Podszedł do niego i dał mu całusa w czółko.

[Mephisto Kudo]

- Zdążyłem zauważyć - w moim wynajmowanym mieszkaniu też było mu ciężko porozumieć się z innymi niż Amaya, ona to często wparowywała nam do pokoju. I czy chciał czy nie musiał się jakoś do niej przyzwyczaić - Ale jednak w tym swoim "stadzie" - no oczywiście zrobiłem cudzysłów z palców - Też pewnie nie ma jednej osoby - no to już powiedziałem bardziej ponuro.
- W tym domu taki wygląd to norma - odwróciłem się do książek pozostawionych na biurku - One serio są dobrze napisane i nie takie monotonne jak inne - no braciak wiedział co robi. W końcu najstarszy był - Złego diabli nie biorą - zaśmiałem się. Otworzyłem książkę zaczynając czytać najpierw w wilczym języku a później w naszym.

[Helion Kanavar]

No tak musiał do tego nawiązać. No aż sam osiadł ponownie na łóżku- Nie odpuścisz mi, co?- No będzie pewnie często mu to wypominać.
-No i tak nie ma tylko jednej- Mruknął do niego i spojrzał na książki- Jeśli są w tej wilczej mowie pisane czy coś, to i tak na nic mi się zdadzą. Umiem tylko mowę wspólną- W pisowni i mowie.
-Nie znam obyczajów i innych takich, jest to troche abstrakcyjne dla mnie i nie realne- No on to zna tylko życie takie jak teraz ma. Co go tam dzieje wilków czy coś.

[Mephisto Kudo]

Spojrzałem na niego ściągając usta jednocześnie kiwając głową twierdząco - Nie ma na to szans - pewnie gdybym się nie dowiedział o pewnych okolicznościach byłoby inaczej a tak to no. Nie ma szans abym mu to popuścił wiedząc kto tam jest.
Zatrzymałem się w czytaniu - Dlatego najpierw czytam w wilczej a później tłumaczę Ci na wspólny - no niech się wsłucha w ten no coś tam. Westchnąłem - A jednak widzisz dziadka i z nim gadasz, tego nie nazwiesz abstrakcją? - nie każdy może na zawołanie gadać z duchem. Jak się nie jest szamanem to już w ogóle nie jest to możliwe.

[Helion Kanavar]

-Uparciuch- Pokręcił głową ale nie drążył. Tak czy owak obecnie to zielonek jest dla niego najważniejszy. Jak będzie trzeba to no. No... Zrobi cos tam.
-Dobra nie przeszkadzam- no aby nie było.
-Widzę i gadam z nim od małego, to jest norma już- Wiedział, ze dla innych to może nie tyle abstrakcja co choroba umysłowa blondyna.

[Mephisto Kudo]

No nie ukrywałem, że to no koli mnie w oczy. Sama myśl, że tam idzie wprawia mnie w zły nastrój.
- Wiesz jak nie chcesz to nie będę Ci czytał - no nic na siłę ale czy to też dlatego nie wstąpił do tego stada? Pomijając fakt współpracy z tym dupkiem ze straży.
- Tak jak dla mnie jest normą to co teraz Ci czytałem - jakoś nie specjalnie myślałem kiedykolwiek o tym, że ten ma jakąś chorobę z łbem. No ale na świecie są różni ludzie i ten no na pewno nie jeden się taki znalazł co tak myślał. Odłożyłem książkę na biurko - Może jednak się przebiegnę - dobrze byłoby sprawdzić gdzie się podziewa matka i czy czegoś głupiego nie zamierza zrobić.

[Helion Kanavar]

-Nie, nie czytaj- ożywił się bardziej. No musi uwazac co gada, bo no.
-Nie no chłopie nie idź- nie chciał aby ten sie gdzieś kręcił. No jeśli się jednak uprze, to pójdzie z nim. nie zostawi go samego w takim stanie. Może to norma w tym domu ale Helion chce o niego dbać. Jest starszy i powinien w końcu zachowywać się jak powinien a nie jak jakiś przegryw i bachor.

[Mephisto Kudo]

- To nie będę - Nick pewnie będzie nalegał aby wziąć te książki ze sobą do domu a później oddać, pewnie najlepiej osobiście.
Wstałem przecierając mordę dłońmi - Jednak pójdę - to na pewno mi dobrze zrobi. Cała wiocha jest otoczona palisadą to no nic mi nie będzie a do tego też jestem "dorosły" i znam te tereny jak własną kieszeń także no. Nic mnie tu nie zaskoczy. Wyciągnąłem z szafy dres przebierając się w niego. ruchy może nie takie płynne jak zawsze ale no dałem radę? Dałem i to się liczy.

[Helion Kanavar]

-To ide z tobą- nie miał dresów ale nie puści go. Nie i tyle. No i poszedł z nim. Da rade, jest wytrzymały- Przepraszam za kłopoty- Czuł sie i tak cały czas winny wydarzeń jakie miały miejsce. Nie powinny one w ogóle nastąpić a jednak tak sie stało.

[Mephisto Kudo]

- Jak chcesz to chodź - nie zamierzałem go powstrzymywać a i pozna okolicę bardziej. Zatrzymałem się na schodach - Tak chcesz biegać? - wskazałem na partnera - I jakie kłopoty? - no tego nie rozumiałem. Przecież nic się takiego nie stało a ojciec i przynajmniej dwójka rodzeństwa go akceptuje to chyba dobry wynik jak na pierwszy dzień. A to co miało miejsce jak przybyliśmy to no, norma także nawet o tym nie pomyślałem.