Sala jadalna

[Tkacz Losu]

Duże pomieszczenie ze stołami i krzesłami. Za barem stoi wilkołak, Sylvan Vulkodlak. Przyjmuje zamówienia jak i rezerwacje noclegów. Posiłki nie są pierwszej klasy ale za te niedużą, kwotę jaką tutaj się płaci, są bardzo porządne.
Można tutaj skosztować domowej roboty mocniejszych trunków jak i za odpowiednią zapłatę spędzić ciekawie noc z kurtyzaną.

Płaci się tutaj za łóżko, nie cały pokój. Można więc nie wiedzieć, a dzielić pokój z kimś.

[Sylvan Vulkodlak]

Nie odsunął się od niej.
-Lubię takie- Powiedział zawadiacko.
-Musiałbym sobie zrobić kurs, bo dużo wiedzy odleciało -To była jedna kwestia- No i wątpię by byli ludzie szczęśliwi widząc mnie w jakieś placówce, która ma ich leczyć- To druga sprawa. Jak miałby leczyć skoro ludzie by się go po prostu bali?
-No chyba, ze być mi tyłek przyfajczyła- Z jej temperamentem kto wie.
Spojrzał na butelkę. Przez chwilę nic nie robił ale w końcu napił się.
-No dobra- Nie będzie się z nią sprzeczał, a czemu nie pił, to inna sprawa.

[Erin Wyrm]

- Zdążyłam się zorientować. - Uśmiechnęła się dwuznacznie i wyprostowała.
- Masz trochę racji, z drugiej strony może byłby to dobry sposób na zmianę ich nastawienia. - Nie wątpiła, że początki byłyby ciężkie. To nadal jednak pozostawało w decyzji Syla. Nie zamierzała go przekonywać, to on musi końcowo podjąć się takiego działania.
- Nie sądzisz chyba, że jestem tak okrutna. - Potrafiła być, ale przecież się nie przyzna. Z resztą był ostatnią osobą, którą chciałaby przypadkiem skrzywdzić.
Widząc jak sięga po butelkę, rozpromieniła się i sama uniósła swoją do ust.
- Zawsze mogę skorzystać z któregoś z pokoi... O ile macie jakiś wolny. - Byli w końcu w karczmie, gdzie jak gdzie, ale tu miejsce do spania się znajdzie.

[Sylvan Vulkodlak]

-Hahah, a w jaki sposób?- A pociągnął temat.
-Hmm.. może tylko wiesz na cos takiego to tez musiałbym mieć zgodę swego patrona, a nie wie czy ten chciałby ryzykować- A co tam z butelki chlust.
-Po tym co usłyszałem to mogę tak uważać, gorąca kobieta z ostrym temperamentem- pomyślał czy maja jakiś ludzi w pokojach. Z tego co wiedział aktualnie nie.
-Coś by się znalazło- A nawet jak zajęte to może faktycznie wsadziłby ja do kanciapy. Pijana i tak nie byłoby różnicy jaka wygoda.

[Erin Wyrm]

Uniósła brew i spojrzała na niego spod rzęs. Chwilę nie odpowiadała.
- Swego czasu bardzo przypadliśmy sobie do gustu. - Choć to już przecież wiedział. Nadal jednak był to chyba odpowiedni argument, potwierdzający jej wiedzę na jego temat, przynajmniej w tym aspekcie.
- Tu masz rację. W każdym razie tu też nie jest Ci chyba źle. - Zsunęła się na podłogę i przeszła kawałek prostując kości. Nie siadała już, stanęła przy blacie opierając na nim łokcie.
- Mam to potraktować jako komplement? - Zaśmiała się cicho i przyłożyła butelkę do ust. Nie zmieniła się. Niby tyle przeżyła, a wciąż kokietowała niemal machinalnie.
Słysząc jego słowa odstawiła butelkę i klasnęła w dłonie zadowolona. Problem z ewentualnym nocowaniem mieli rozwiązany.
- Oh... Zapomniałam wyszczotkować dziś Jibrila. - Też jej się w odpowiednim momencie przypomniało. Prawda była taka, że nie musiała wcale go dziś szczotkować, ale stało się to już właściwe jej codziennym rytuałem. Nawet odeszła na chwilę od baru gotowa wyjść i iść to zrobić, nim zdała sobie sprawę, że jej pupil już zapewne śpi. Stanęła na środku sali skołowana.

[Sylvan Vulkodlak]

No cóż, niebezpieczne kobiety mają to coś w sobie.
-No raczej- Przyglądał się jej , jak wstała jak ruszyła się. Miał coś powiedzieć ale w tym momencie kobietą wystartował z tekstem.
-Kogo?- Uniósł brew całkiem gubiąc wątek w tym momencie. Widząc jak ta stoi na środku, wstał i podszedł do niej.
-Co się odwlecze to nie uciecze- Zaśmiał sie i objął ją w pasie.
-Jak chcesz możesz mnie wyszczotkować- Zamruczał jej do ucha.

[Erin Wyrm]

Jak to kogo? Dla niej to było bardziej niż logiczne, a wypity alkohol, nawet jeśli miała mocną głowę, trochę zacierał teraz myślenie. Po chwili jakby informacja wskoczyła w odpowiedni otwór i Rudą olśniło.
- No gryfa, moje... - Nie dokończyła, zaskoczona nagłym dotykiem. Poczuła znajomy zapach, ale jakby inny, coś w nim nie pasowało. Mimo to pozwoliła się przytulić. Zamruczała cicho zatapiając się w jego ramionach. Na chwilę zamiast Syla, stal przy niej Dariusz. Odsunęła się, potrząsając swoimi lokami. Obraz tak szybko, jak się pojawił, tak szybko zniknął, a na jego miejsce wstąpiło alkoholowe rozbawienie.
- Z ilością przestrzeni do szczotkowania to nie masz co się z Jibem mierzyć, ale dobra. - Wyszczerzyła się do niego wesoło. Nie powinni tego robić i oboje to wiedzieli. Nie byli dla siebie tym kim kiedyś, nawet jeśli ich do siebie ciągnęło. Osoba Darka zupełnie zmieniła ich relacje i sytuację w jakiej się znajdowali. Choć teraz Syl był Sylem, a Ruda w normalnych warunkach nie widziała już w nim swojego męża, teraz do gry wszedł alkohol. Otrzymała już próbkę tego jak potrafi zaćmić jej umysł. Otrząsnęła się, teraz mówiła do Sylvana, ale do kogo będzie mówić za chwilę? Nie chciała o tym myśleć.

[Sylvan Vulkodlak]

Gryfa, no to całkiem niezła bestia nie ma co.
-Przepraszam- Rzekł kiedy ta odsunęła się. Nie chciał by ta poczuła się niekomfortowo. Sam się wycofał.
-Odprowadzę cię do domu- Rzekł do niej i podszedł do baru i zdjął swoja kurtkę- Za dużo już wypiłaś- pozwolił sobie na zbyt dużo. Nie powinien się tak pouchwalać z innymi. Nie spoglądał na nią szukając czegoś w kieszeni swojej kurtki.
Czuł się dziwnie po części jakby zrobił coś złego.

[Erin Wyrm]

Skrzywiła się niezadowolona jego reakcją. Podeszła do Syla i położyła mu dłonie na łokciach.
- Syl, nic się nie stało. - Czuła się dobrze. Gdyby nie znajomy dotyk i zapach... Nie wypiła dużo, a z pewnością nie na swoje możliwości, nie mogła być to wina alkoholu. Ten co najwyżej spotęgował jej reakcję.
- Zostaję. - Obdarzyła go jednym ze swoich najszerszych uśmiechów. - Serio wszystko jest w porządku. - Jej spojrzenie było trzeźwe. Odeszła od niego i znów zasiadła sobie na blacie baru.
- Syl, mówisz jakbyś nie wiedział, że dwie butelki miodu to nie jest coś co może mnie pokonać... a nie skończyłam jeszcze pierwszej. - Uniosła brew i w tej chwili właśnie dopiła wspomniany trunek.

[Sylvan Vulkodlak]

Dobra... Westchnął i odwrócił się w jej stronę.
Nic nie mówił ale spoglądał na nią. Zaraz potem an to jak poszła znowu pić. Och ten babo chłop z kusicielskimi kształtami i zachowaniem demonicy. Westchnął i pokręcił głowa. Zdjął kurtkę, bo było jej szkoda. Zaraz potem warknął i hop zmienił się w monstrualnego czarnego wilka z szkarłatnymi oczyma i równie szkarłatną grzywą. Machnął ogonem. podreptał do kanciapy i przyniósł Erin trzy rodzaje szczotek, zaraz potem wyszczerzył kły.

[Erin Wyrm]

No nie było z nią łatwo. Do tego czym starsza tym była bardziej nie do zdarcia. Odstawiła butelkę i spojrzała na Syla. Widząc jego wilczą formę, zeskoczyła z blatu i ruszyła w jego kierunku. Wilk jednak skierował się w inną stronę. Zatrzymała się i czekała co też wymyślił. Gdy wrócił ze szczotkami zaśmiała się wesoło, zgarnęła z blatu butelkę i szybszym niż wcześniej krokiem podeszła do Sylvana. Klapnęła tyłkiem na podłogę i wyciągnęła ręce po szczotki.