Mieszkanie Heliona

[Helion Kanavar]

Małe mieszkanie na ostatnim piętrze budynku 4 piętrowego. Posiada jeszcze poddasze. Budynek znajduje się blisko portu.

[Helion Kanavar]

-Jesteś, jesteś- Utwierdził go w tym i odwzajemnił pocałunek bardziej naciskając na zielonego- Nie masz gdzie uciec- Zaraz potem zamruczał i pokąsał go po szyjce, dłonią lecąc wiadomo gdzie.
-Relaks się każdemu należy, a potem będzie wyżerka- Dodał i ugryzł jego ucho. Napierał na biednego poobijanego Mephisto.

[Mephisto Kudo]

Miałem już ponownie zaprotestować ale faktycznie nie byłem w stanie go odepchnąć. Nie miałem na tyle siły. Nieco zabolało jak na mnie napierał ale nie na tyle abym się skrzywił. Dobra, to też prawda - To się nazywa wykorzystywanie sytuacji - co nie zmienia faktu, że nie maiłem ochoty uciekać.
Jakoś tak z automatu odchyliłem szyję dając mu lepszy dostęp do niej a czując jego dotyk jęknąłem. Skurkowaniec, skinąłem tylko głową na to że relaks się każdemu należy. Zamruczałem ciężej oddychając, było za dobrze.

[Helion Kanavar]

-No tak jednak nie widzę a jakoś nie oponujesz - No więc nie jest to wykorzystanie. No w końcu jakby ten nie chciał to na pewno dałby by to mocno mu do zrozumienia. Tak wiec blondyn sobie nie odpuszczał. Dalej bawił się z chłopakiem. No mięso w piekarniku, to nie trzeba jakoś szczególnie go pilnować. A tego tutaj Zielonego tak. No do tego ta jego szyja taka kusząca i nie tylko ona hehe.

[Mephisto Kudo]

Dałbym radę go odeprzeć gdybym jak ostatni idiota nie poszedł poćwiczyć do sypialni i nie był tak straszliwie głodny. Zaburczało mi w brzuchu, tym razem głośniej.
Podniosłem głowę blokując dostęp do szyi patrząc się na niego - Nie tak miało być - moje ciało przeszyła kolejną przyjemną fala dreszczy. Sapnąłem a za chwilę oparłem głowę o ramię Heliona, przeklnąłem w myślach.

[Helion Kanavar]

Po jego słowach Helion sie opamietał.
-Przepraszam- No tak przecież obiecał, ze nie będzie. Kurwa. Przejechał sobie dłonią po karku- Przepraszam, poniosło mnie zbytnio- Poprawił się. Co prawda ten nie oponował jakoś ale tego. Blondyn poszedł do kuchni przygotować wodę na ziemniaki i zajac się warzywami. Tak uciekł. Jednak wnioskował po tych słowach, ze Mephiosto tego nie chce. Za to blondyn miał się opanować i ogarnąć.

[Mephisto Kudo]

Ponownie przeklnąłem w myślach nie odzywając się ani na pierwszą ani na drugie przepraszam. Nie wiedziałem czy żałować czy nie tego, że to wszystko ustało ale jak zawsze uciekł.
Zaśmiałem się bezgłośnie zastanawiając się czy nie pociągnąć tematu dalej - Wiesz co? Chyba jednak wrócę do siebie - próbowałem powiedzieć to bez śmiechu w głosie. Nie wiem czy wyszło i może zbyt chamski taki żart z mojej strony ale chciałem zobaczyć reakcje Heliona. Nie mogłem się aż oprzeć.

[Helion Kanavar]

-Co? Ale dlaczego- No az się odwrócił w jego stronę- Jak to tak- No przecież robi kolacje i i no mięso i w ogóle. Chyba aż tak nie spierdolił tym małym no tą mała utrata kontroli no.
-Nie puszcze cię teraz, nie ma mowy stary- Oparł się o blat patrząc na tego. Niech tylko spróbuje to zaraz go do łóżka przywiąże i tyle będzie.

[Mephisto Kudo]

Zachowaj powagę, powtarzałem w myślach - Sam wiesz - chyba się domyślił a jak nie to no. Poprawiłem ubranie odwracając się na tyle ile mogę do kanapy podnosząc się za jej pomocą. Ledwo utrzymując powagę spojrzałem na niego - Jak będę chciał to sam się puszczę - odwróciłem się ponownie do kanapy. Sięgnąłem po kulę i zacząłem się trząść ze śmiechu tyłem do Blondyna. Nie mogłem zrobić kroku bo wiedziałem, że się wyjebie. Przeforsowałem się.

[Helion Kanavar]

-Ej, ej- Rzucił do niego i rzucił do niego ręcznikiem- Puszczać to się możesz tylko ze mną kochany- Dodał zakładając ręce na piersi.
-Tym bardziej u mnie, u mnie puszczać się możesz co najwyżej ze swoją ręką- Dodał złośliwie do niego ale miał dobry nastój- No i tego bądź grzeczny bo dostaniesz zamiast mięsa tylko zdrowe warzywa- dodał z tryumfalnym spojrzeniem.

[Mephisto Kudo]

Obejrzałem się na Heliona po tym jego komentarzu o puszczaniu się zapłakany ale ze śmiechu udając zapewne mało przekonująco oburzonego - No wiesz Ty co? Tak nie można? - spróbowałem się odwrócić cały i tak sądziłem wyjebałem się. Kula poleciała a sam wsparłam się na zdrowej ręce unosząc głowę na Blondyna - To nazywa się znęcanie tym bardziej w moim stanie - mówiłem rozbawiony całą sytuacją. Kolejne słowa sprowadziły mnie na ziemię - Jak to same warzywka? Chcesz mnie zagłodzić! - zarzuciłem mu okrucieństwo wobec mnie!