Dom Fenrir'a i Bjorn

[Fenrir Labdakid]

Spory dom z dużą ilością pokoi na dole jak i na górze, łazienkami, sporą kuchnią i salonem. Ze specjalną nadbudową dla ptaka gromu i gryfa. Altaną, tarasem, garażem i budynkiem gospodarczym.

[Bjorn]

No i jakieś zaskoczenie było. Nie będzie się tutaj z nim siłować. Jednak widząc jego przygotowanie i chwycenie jej łap, na pysku pojawił się coś pokroju uśmiechu. Ten niby przygotowany na wszystko a jednak udało się jej go zaskoczyć. Nie taki gotowy na wszystko. Wróciła do swojej formy i zaśmiała się. Łaskotki przez sierść nie bardzo jest skuteczne, hehe.
-No to fryzurę masz gotową, panie-zawsze-poważny- Poklepała go po ramieniu. Ona byłą już gotowa na wyjście do roboty.

[Fenrir Labdakid]

Kiedy kobieta wróciła do normalnej postaci puścił ją poprawiając włosy. Czując jak klepie go po ramieniu pokusił się na wcześniejsze zamiary, które uniemożliwiało mu futro kobiety. Jednym zgrabnym ruchem obrócił się tak aby być za placami Bjorn po czym zaczął ją łaskotać.
Nie komentował słów Blondynki o włosach, te były już uporządkowane tak jak powinny. A przed pracą chciał jeszcze wycisnąć z niej kilka łez.

[Bjorn]

Tego się nie spodziewała. Czy powinna? Pewnie tak ale jakoś nie była na to przygotowana. Zaatakowana wybuchła śmiechem i aby się obrócić walnęła go ręką.
-Co ty robisz- Rzuciła przez śmiech- Tak z zaskoczenia- No nie ładnie i nie honorowo! Się ten Fenrir rozbujał jej tutaj. Z drugiej strony to dobrze, woli go takiego niż wiecznie pochmurnego.

[Fenrir Labdakid]

Potarł uderzone miejsce - Nie widać? - zapytał lekko przekrzywiając głowę w bok.
Uśmiechnął się - A Ty nie robisz takich sztuczek? - nie chciał wypominać kobiecie sytuacji w parku. Miło było mu patrzeć jak ta się śmieje. Zostawił już Bjorn w spokoju zakładając swój pancerz, trzeba jednak wyjść do pracy a spóźniać się nie należy. Chociaż był dowódcą nie chciał tego wykorzystywać a świecić przykładem.

[Bjorn]

-To są istne pomówienia mój drogi- Rzekła pewnym siebie tonem głosu. Zaraz po, zabrała się do przebrania tak aby w pracy było jej wygodniej. Miała dobry nastrój a i pogoda była dobra.
-Ja jestem poważną osobą- Rzekła jeszcze zapinając sobie koszulę.

[Fenrir Labdakid]

Uniósł jeden kącik ust do góry słysząc słowa Bjorn - Uznajmy, że Ci wierzę - rzekł spokojnie zaś oczy zdradzały to że jest rozbawiony.
- Ależ oczywiście, nikt w to nie wątpi - dokończył zapinać pancerz. Poczekał aż kobieta skończy się przebierać.
Widząc iż jest już gotowa do drogi - Idziemy? - mówią, że praca nie zając nie ucieknie jednak to się nie tyczy Cross.
Podszedł do drzwi otwierając je przed Blondynką, poczekał aż wyjdzie i sam opuścił domostwo udając się do pracy.

Z.t.

[Bjorn]

Opuściła mieszkanie i ruszyła gdzieś na miasto. Zabrała ze sobą torbę. Ubrała się w odpowiedni strój do pogody aby ta jej nie zaskoczyła. Najwyższa pora zabrać się za siebie.
zt

[Fenrir Labdakid]

Wszedł do domu wycierając buty o wycieraczkę, ściągnął je w przedpokoju zostawiając w odpowiednim miejscu.
Przechodząc dalej korytarzem przeciągnął się a w progu pokoju czekał już na niego wilkor tak jakby z wyrzutem w ślepiach - No już, już - rzekł idąc do kuchni. Tak jak mógł się domyślić miska pupila była pusta, wyciągnął z lodówki porcję mięsa a nawet dwie oporządził dając Juniorowi. Nie mógł też zapomnieć o Gromie, mu także przygotował posiłek. Wyszedł na taras cicho gwizdając a ptak zleciał ze swojego gniazda znajdującego się na szczycie domu - Witaj stary przyjacielu - przywitał się z ptakiem. Po nakarmieniu zwierząt i wstępnym oporządzeniu udał się do łazienki, wziął szybki prysznic, ogolił się i poszedł do siebie. Zamknął oczy drzemiąc z czujnością.
Następnego dnia wyszykowała się i poszedł pobiegać, musiał przemyśleć kilka rzeczy. Wrócił do domu, umysł a zaraz po tym wyszedł do pracy ubrany w odpowiedni strój.

Z.t.

[Fenrir Labdakid]

Przekraczając linię swej posiadłości z nieba spadł na dowódcę Grom przeraźliwe skrzecząc, ptak przyleciał się przywitać z właścicielem. Wilkor zaś wynurzył łeb zza krzaka sprawdzając czy to na pewno Fenrir a później ruszył w swoją stronę. Po obejściu nie musiał być zapinany na smycz dzięki temu miał swobodę ruchów.
Nie tracąc czasu wilkołak udał się do kuchni zostawiając tam rzeczy a sam najpierw poszedł się oporządzić.
Wszedł do kuchni rozpakowując zakupy, zabrał się za gotowanie. Na sam pierw zajął się kaczkę, dokładnie czyszcząc. Później ją natarł odpowiednimi przyprawami odstawiając niech się trochę przegryzie. Mógł jednak zrobić obiad kilka dni później aby to przygotowany drób mógł lepiej wchłonąć przyprawy. Następnie w obroty wziął warzywa, które miały służyć za farsz. Zrobił wszystko tak jak trzeba, teraz musiał tylko poczekać nim zajmie się za kolejne kroki w przyrządzaniu obiadokolacji. Nie marnując czasu postanowił przygotować w międzyczasie deser.

[Fenrir Labdakid]

Mając już gotowy deser wstawił go do lodówki, przygotował kilka porcji nie tylko po jednej. W tym czasie warzywa zdążyły się już dojść, zabrała się za przyrządzanie farszu. Trochę to trwało ale gdy go skończył zaczął nim nadziewać wcześniej przygotowaną kaczkę. Po wszystkich przygotowywaniach wstawił drób do piekarnia. Teraz pozostaje tylko czekać i co czasu do czasu podlewać.
W tym czasie zaczął przegotowywać stół na przybycie gości, w między czasie chodził doglądać i polewać kaczkę. Rozłożył naczynia, sztućce, szklanki, na drewnianym blacie znajdowało się wszystko co było potrzebne. Spojrzał na zegarek było już dość późno, powoli będzie musiał się zbierać po Sylvana aby go ściągnąć na przygotowany dla niego obiad.