Mieszkanie Heliona

[Helion Kanavar]

Małe mieszkanie na ostatnim piętrze budynku 4 piętrowego. Posiada jeszcze poddasze. Budynek znajduje się blisko portu.

[Los]

Słuchał, niech sie wygada. Odezwał się dopiero kiedy ten zamilkł i wydawało się, że nie będzie teraz kontynuować.
-Jak ty coś czasem powiesz- Pokręcił głowa i wziął do ust szklankę aby napić się zawartości.
-Ten wasz związek jest dość burzliwy i dużo macie zazdrości- Z obu stron. Tak wnioskował po różnych opowieściach blondyna i lekkich obserwacji.
-Szczeniaku, daj mu czas. Niech trochę ostygnie sprawa i pogadajcie o wszystkim co komu siedzi. Może lepiej gdzieś publicznym miejscu i na spokojnie- Te sprawy nigdy nie są spokojne. Muszą jednak rozmawiać i wyjaśnić wszystko. Może wtedy też sytuacja się polepszy albo zakończą to.

[Helion Kanavar]

-Ta toś mi doradził- Burknął, bo to że jest u nich zazdrość to dobrze wiedział.
-Dalej mi wypomina to co robiłem z tobą. Nie ma nic miedzy nami a on dalej to samo. Zawsze jak mamy spięcie to moja wina, bo coś powiedziałem nie tak albo zrobiłem nie tak. Jestem zmęczony. Nari też się na mnie wczesnej obraziła, ze walnąłem coś co nie miało być obraźliwe ale tak to ujęła. No nie wiem. Co powiem to źle kurwa- Jebnął pięścią w stół.
-Dosyć mam ciągłego przepraszania za wszystko- ile można, miał dosyć skakania wokół innych. Chciałby jakoś tak normalnie by było a nie.
-Nie nadaję się do związku- Mruknął opierając się bardziej na kanapie i odchylając głowę do tyłu- Jestem zmęczony tym wszystkim- Przejechał sobie dłonią po twarzy.

[Los]

-Nie jestem od doradzania. Sprawy miłosne to wrażliwy teamt- Stwierdził obserwując go i dalej słuchając. Ten to ma problemy. Pokręcił lekko głową i nachylił sie w jego stronę, a następnie poklepał go po ramieniu- Tylko się nie łam i weź się za siebie synu- Wiedział, że zawsze jest łatwiej to powiedzieć niż zrobić.
-Znajdź sobie zajęcie aby odświeżyć umysł- Padłą taka propozycja, nic konkretnego ale moze jakby coś miał, to nie myślałby tyle i jakoś prościej byłoby mu spojrzeć na sytuacje.

[Helion Kanavar]

Westchnął i uniósł lekko szklankę.
-Dobra postaram się. Wiem, że musze się zabrać za siebie, bo jestem zbyt dużym mięczakiem- podsumował sam siebie.
-Może zacznę trenować?- Rzucił spoglądając na szklankę. Nic innego nie przyszło mu do głowy. To nie wymagało kombinowania.

[Los]

-W końcu mówisz coś bardziej konkretnego- Skinął mu lekko głową. Taka postawa jest o wiele lepsza niż to co było nie tak dano.
-Taki wysiłek pozwoli ci też pozbyć się złych emocji, wyżyjesz się tam na worku czy na podnoszeniu- Z całą pewnością ograniczy wtedy też alkohol a to mu się również przyda. Jak jest załamany to za dużo pije i to stanowczo.

[Helion Kanavar]

-No od czasu jak nie pracuje w warsztacie to jakoś samo z siebie nie mam ochoty na nic konkretnego- Wziął szklankę i dopił drinka.
-W kwiaciarni praca jest spokojna. Nie jest to moja praca marzeń czy coś- No ale ważne, że jest i ma spoko szefową, a to tez daje dość sporo.

[Los]

Dopił swojego drinka i wstał.
-Zbieram się- Oznajmił i podszedł do Heliona- Ty nie pij więcej, ogarnij się i dajcie sobie czasu. Nie ma sensu, synu, tak gnać na już i teraz. Wiele rzeczy potrzebuje czas. Raz krótszego raz dłuższego, pamiętaj nic na siłę- Poklepał go po ramieniu. Taka "ojcowska" porada. Wszystko jest na gorąco, pora ochłonąć. Zebrał sie i wyszedł.

zt.

[Helion Kanavar]

-Ta..- Machnął mu dłonią. Wszystkim zawsze to się tak łatwo mówi. Takie piękne pouczenia. Nie dolewał sobie niczego więcej. Alkohol schował i poszedł się ogarnąć. Kolejnego dnia. Ubrał się i wyszedł. Praca, a potem reszta.
zt