Mieszkanie Heliona

[Helion Kanavar]

Małe mieszkanie na ostatnim piętrze budynku 4 piętrowego. Posiada jeszcze poddasze. Budynek znajduje się blisko portu.

[Mephisto Kudo]

No trochę za późno na to ale no, nie będę go wyprowadzał z błędu jak na razie.
Zaśmiałem się i no jak strzelił buraka przysunąłem się bliżej bo aż się zaciekawiłem - No no widzę to muszą być jakieś spore plany- poruszyłem brwiami. No tak czy siak nie chciałem wizyty tego dziada ale przynajmniej będę wiedział komu wpierdolić i no, niech se już pójdzie. Tak wiem jeszcze go nie ma a ja już chcę aby se poszedł.

[Helion Kanavar]

-Pokaże ci moze jak będziesz grzeczny- No i jest sposób na niego. możliwe. Sam nie był pewny czegokolwiek ostatnio.
-Nie wiem czy w ogóle coś takiego będzie cię interesować- Dodał jeszcze, nie mówić nic konkretnego do zielonka.

[Los]

W końcu mogliście usłyszeć mocne pukanie do drzwi. Stał za nimi Callum. Ze spokojem stał i oczekiwał otwarcia drzwi. Nie miał zamiaru ładować się tam od tak.

[Mephisto Kudo]

- Ej no weź, jestem grzeczny - jeszcze jestem grzeczny ale jestem!
- No weź teraz jeszcze bardziej chcę wiedzieć co tam zaplanowałeś - no co za dziad, jak on tak może.
No i spochmurniałem słysząc pukanie - Otworzę - powiedziałem stanowczo i twardo. Dźwignąłem się z kanapy idąc do drzwi, obejrzałem się na Blondyna z mało przyjemnym spojrzeniem. Chwyciłem na klamkę ciągnąc za nią - Dzień dobry - odpowiedziałem z radością - Miło, że znalazł dla nas pan swój czas - byłem przebrzydle miły oraz wesoły. Chuj, że go nie znam a najchętniej bym go zajebał ale obiecałem że się postaram nie? No, to to robię.
- Zapraszam do środka - otworzyłem szerzej wpuszczając mężczyznę do środka dokładnie mu się przyglądając i no zauważyłem pewne rzeczy.

[Helion Kanavar]

-Jak będziesz grzeczny- Powiedział to mocniej bo chodziło o spotkanie jakie miało nastąpić. Zaraz potem nastąpiło pukanie. Helion miał chwilę zwątpienia. Liczył, ze jednak zielonek się pohamuje ale zawsze istniało to ryzyko.
-O hej- Wstał widząc Calluma- Zrobic ci herbatę czy coś- Zaproponował niemalże od razu po tym jak Mef go wpóścił.

[Los]

Spojrzał na chłopaka, który otworzył mu drzwi.
-Dobry wieczór- Wszedł do środka nie skupiając jakoś większej uwagi na partnerze Heliona.
-Obędzie się bez herbaty.- Nie przyszedł tutaj aby plotkować sobie przy herbatce. No i dopiero teraz skupił się na Mephisto.
-Callum- Przedstawił sie i wyciągnął do niego dłoń-A ty to kochanek Heliona?- Zapytał ale tonem bardziej stwierdzającym niż pytającym.

[Mephisto Kudo]

Jak mnie ręka świerzbiła na sam jego widok ale no, jak ja tak bardzo chciałem mu przypierdolić ale obiecałem że się postaram. Nie komentowałem wymiany zdań między nimi a na wyciągniętą dłoń, uścisnąłem ją stanowczo z odpowiednią siłą. No nie taką aby mu zmiażdżyć łapę choć kusiło niemiłosiernie - Mehpisto i nie kochanek a partner - uśmiechnąłem się szerzej od razu poprawiając zjebanego typa. Nie ma to jak robić dobrą minę do złej gra. Mógłbym dodać, że miło poznać ale w uj niemiło. Powinien teraz przede mną leżeć w kałuży krwi z drgawkami pośmiertnymi. Oooo to były piękny widok i no aż się rozmarzyłem mając taki sam wyraz twarzy, ach jaki to były piękny widok.

[Helion Kanavar]

Miał obawy, cały czas względem Mephisto. Miał nadzieje, ze ten dotrzyma słowa. Blondyn nie chciał mieć potem jakiś nieprzyjemności. Słysząc jak zielonek poprawia Calluma, sam skinął głową.
-Świeża sprawa- W ten sposób jakby chciał rozjaśnić sytuację. Podszedł do swojego lubego i dał mu buziaka w policzek- No i mieszkamy razem- No z tego to akurat sie bardzo cieszył.

[Los]

Odwzajemnił uścisk. Również mocno i stanowczo. Nie miał jednak ochoty na zabawy ze szczeniakiem i przepychanki.
-Partner- No ciekawe. Spojrzał na blondyna- Trochę to trwało- Grunt, że jakoś przyciągnął i usidlił tego chłopaka.
-W jakiej sprawie mnie zaprosiłeś. Nie mam zbyt dużo czasu- Oznajmił nie siadając nawet na kanapie. Na oku miał obu mężczyzn. Nie odczuwał ani to skrępowania ani strachu. Był pewny siebie ale spokojny.

[Mephisto Kudo]

W dupie miałem na co gość ma ochotę i jak do mnie podchodzi ale na bank oberwie ode mnie za to co robił.
No i jak to ja dalej byłem pogrążony w pięknej scenerii swojej wyobraźni. Ach teraz znając mordę dziada było to o wiele przyjemniejszy widok, no i tak nie przytomnie przytaknąłem na słowa Helka - Noo - jakoś tak no zignorowałem typa. Znaczy się jego pytanie bo jakoś do mnie nie dotarło no. Starałem się na swój sposób przetrwać tą wizytę i pewnie coś tam jeszcze będę musiał mówić.