Mieszkanie Heliona

[Helion Kanavar]

Małe mieszkanie na ostatnim piętrze budynku 4 piętrowego. Posiada jeszcze poddasze. Budynek znajduje się blisko portu.

[Helion Kanavar]

Siedział na nim i puścił go aby zdjąć koszulę i rozdarł ją by po chwili znowu chwycić go za dłonie i związać mu je. Następnie do ramy łóżka. Oblizał sobie lekko usta. Pokręcił się lekko głowa i zaśmiał się lekko. Zszedł z niego- Jeszcze nogi i będziesz grzecznie na mnie czekał, prawda?- Powiedział krzyżując sobie dłonie na piersi.

[Mephisto Kudo]

Leżałem grzecznie i ze zdziwieniem patrzyłem na to co robi Helion. Jak chciał się popisać to mógł to zrobić szybciej a nie na mnie siedząc. A później zaczął mnie wiązać, oooo nie nie ma tak łatwo! Zdrową się wierciłem próbując oswobodzić ale z chorą to poszło mu łatwo - Posrało Cię?! - krzyknąłem do niego słysząc co miał do powiedzenia - Jak ja niby mam chodzić do kibla? - tak wiem, jest wiele, wiele innych rzeczy przez które powinienem protestować. Chociażby, że mi ręce zdrętwieją, że będę głody, że tak się nie robi i takie tam.

[Helion Kanavar]

A czy on go pytał o zdanie? Wyciągnął paski od spodni i chciał czy nie. Te temu przywiązał. No i git. Spoglądał na Zielonka z zadowoleniem.
-Nie narzekaj-Mogło być gorzej, jakaś piwnica czy coś- Poza tym możesz krzyczeć ile chcesz, to patologiczna dzielnica, nikogo coś takiego nie zaalarmuje- Wzruszył lekko ramionami ubierając się.
-Szybko wrócę a jak mi nasikasz do łózka to spotka cię kara- dodał patrząc na niego z zadowoleniem i aż podszedł do niego bliżej. Przejechał językiem po jego szyjce- Uwierz mi, że nie będę się wtedy patyczkował, a drzwi są... mocne- Wstał i wysłał mu buziaka. Ubrał się i wyszedł zamykając na klucz drzwi.

zt

[Mephisto Kudo]

- Jak mam nie narzekać? - spojrzałem na niego i nie było tak łatwo nie dałem mu od tak związać nóg. Zdrową też wywijałem jak tylko mogłem. Skubany mnie spętał, ja mu dam niech tylko dojdę do siebie, menda jedna.
- A zobaczysz, że nasikam! - nie były krzepiące jego słowa, że nikt mi nie przyjdzie z pomocą ale drzeć się i tak będę. Miałem ochotę uderzyć go z główki, nie zdążyłem - Poczekaj! Nie zostawiaj mnie tak! - wrzeszczałem kiedy opuścił pokój. Wcale a wcale ten buziak mi nie umilił siedzenia a raczej leżenia tak.
- No kurwa zostawił mnie tak - powiedziałem gdy usłyszałem jak zamknął drzwi. Wierciłem się z lekka się krzywiąc z bólu, nie był taki dotkliwy ale no jednak jeszcze został. Cholera po kiego się zgodziłem tu zostać, mógł mnie zanieść do domu. Schowałbym mordę ale no kurwa.
Przez całą jego nieobecność darłem ryja jak tylko mogłem, nie tylko wołając o pomoc ale i wyzywając Heliona od różnych. Ni uja, więcej tu nie zostanę.

[Helion Kanavar]

Wrócił wraz z małymi zakupami. Słyszał, że ten się drzy. Uroczo, to znaczy, że żyje. Zamknął za sobą drzwi i zakluczył je.
-Wróciłem- Rzekł na tyle głośno aby to Zielonek mógł usłyszeć- I co, dałeś radę?- Dodał z rozbawieniem w swoim głosie. Nalał sobie wody i co nieco łyknął. Przeciągnął się jeszcze i wypakowywał zakupy.

[Mephisto Kudo]

Tak! Darłem ryja przez cały czas, powinienem się zdziwić że gardło mnie nie bolało ani nic.
- A uj mi ta informacja! - darłem się z pokoju - Weź mnie wypuść do cholery! - dalej krzyczałem, byłem wkurzony na niech. Nie wiedziałem co ten robił tam za ścianą ale przyrzekam, że jak mnie nie rozwiąże to rozdupcze mu to łóżko. Jak tylko dojdę do siebie. Zacząłem się mocniej szarpać, cholerne złamuch pomyślałem o swoich kończynach.
- Weź mnie rozwiąż bo serio się Ci tu zesikam! - co prawda nie chciało mi bo cham i prostak nawet nic do picia nie zostawił nie wspominając o jedzeniu. Zagłodzić mnie chce a rzekomo kocha. Ta już to widzę!

[Helion Kanavar]

Zdjął z siebie kurtkę i poszedł do sypialni. Oparł się o framugę drzwi- Nono a byłeś grzeczny czy darłeś ryja cały czas?- Zapytał lekko unosząc jedną brew ku górze. Miał pewną satysfakcje widząc go tak leżącego tutaj.
-Mam plan na więcej niż myślisz i nie wypuszczę cię szybko moje ty zielone złotko- Dodał cwano sie szczerząc do niego.

[Mephisto Kudo]

Zmierzyłem go wzrokiem - Oczywiście, że darłem mendo jedna! - jakoś nie było mi do śmiechu. Łapy zaczynał mi drętwieć od tej pozycji, to jak miałem być szczęśliwy. Ani wygodnie ani przyjemnie a do tego głody jestem!
- W dupie mam Twoje plany - skwitowałem nie myśląc o tym co mówi - Weź mnie do cholery rozwiąż - to było żądanie a nie prośba. Podjąłem kolejną próbę oswobodzenia się z tego niewygodnego miejsca - Serio mam Ci się tu zsikać? - byłem zły oj i to bardzo.

[Helion Kanavar]

Koniec końców zielony został uwolniony z więzów. Krew musi i tak docierać. Ten się ogarnął a blondyn po nim. Był trochę tym wszystkim skołowany. No ale jakoś trzeba sobie radzić. Położył się na łóżku i przeciągnął. Nie ma to jak świeża pościel i dobry wieczór. Nie ma to jak relaksik. Spojrzał na zielonego, któremu pewność siebie jakoś tak wróciła... Interesujące.

[Mephisto Kudo]

No na reszcie zostałem uwolniony, no menda nad mendami - Jak jeszcze raz odwalisz taki numer bez mojej zgody, to ukatrupię - powiedziałem wesoło rozciągając się na łóżku. Na szczęście nie było tak źle z kończynami jak myślałem i mogłem się już pozbyć szyn. Zmieniłem pozycję odwracając się do przyjaciela - Chyba o czymś zapomniałeś - podniosłem do góry jedną brew. No co jak co ale nie podaruje mu głodówki, niech se nie myśli że ujdzie mu to płazem. Szturchnąłem go w ramię - Noooo - niechaj ruszy dupę i coś ugotuje.