Mieszkanie Heliona

[Helion Kanavar]

Małe mieszkanie na ostatnim piętrze budynku 4 piętrowego. Posiada jeszcze poddasze. Budynek znajduje się blisko portu.

[Mephisto Kudo]

Spojrzałem na niego rozbawiony - No raczej bo nie wiem czy inaczej będzie Cię tam trzymać, tylko kwiatków nie połam - podczas swojego patrona na serio jest wielki.
Jak dla mnie było w porządku, nie moje mieszkanie i nie ja będę mu mówił co ma sobie jeszcze sprawić - Aaa oto chodzi - cieplejsze, rozejrzałem się. Nie wiem czy coś takiego jest no ja jakoś niespecjalnie przykuwam uwagę do takich rzeczy. Zastanawiam się czy się czasem sam nie zmieniłem od tamtego dnia. Trochę czuję, że ta beztroskość ze mnie uleciał bo jak na złość brak myślenia został.
Popatrzyłem się na połamane kikuty - Czy ja wiem? Chyba nie, wolę czuć niż no wiesz - czasem przez brak odczuwania bólu można gorzej narozrabiać.

[Helion Kanavar]

-No wiem, trochę obawiam, ze może przez to mnie zwolnic- W końcu zmienia się aż trzy razy w miesiącu. No cóż, może nieszczególnie zwracał by uwagę ale nie chce mieć pusto. Tutaj coś jest ale no... Niedawno co się wprowadził.
-No dobra jeśli nie chcesz- Sam nie będzie go do niczego zmuszał. Nie to nie. On sam sobie coś weźmie by święta były bardziej wesołe. Nie planuje do kogokolwiek iść. Może Callum ale pomyśli.
-Ale jak coś to mów- Domyślał się, że ten może nie ufać mu w tej kwestii. Trudno. Wstał i poszedł do kuchni. Chwile mu to zajęło i przyniósł królika. Potem talerze i sztuczce.
-Smacznego- Rzekł ale sam nie kroił posiłku.

[Mephisto Kudo]

- No ale jak z nią pogadasz to na pewno coś wymyślisz - powiedziałem do niego puszczając oczko.
Dziwnie to zabrzmiało albo to ja jeszcze nie mam do tego wszystkiego dystansu, westchnąłem pod nosem. Gdybym mógł to pobawiłbym się własnymi palcami ale no, nie ma jak. Potarłem głowę zdrową ręką - Spoko - czułem się nie na miejscu. Po co ja tutaj przylazłem? Kurna, po cholerę tu przylazłem? Gdybym się nie zgodził na posiłek wyszedł bym.
Podniosłem się przysuwając bliżej talerz.. Podziękowałem za posiłek życząc tego samego i kiedy Helion zaczął jeść zrobiłem to samo. Jak zawsze smaczne, uniosłem jeden kącik ust do góry. Przekląłem w duchu, zjadłem i wypiłem herbatę. Poszukałem wzrokiem kuli - Dzięki bardzo za pyszny posiłek i sorry za najście - przyciągnąłem do siebie podpórkę, która leżała na podłodze wstając ociężale. Skrzywiłem się, chuj z bóle trzeba wyjść.

[Helion Kanavar]

-Wydawała się w porządku- Przynajmniej tak mu się wydawało. No jak to będzie przekona się. Dopiero sobie nałożył kiedy ten to Helion zrobił to samo. Zjadł w ciszy popijając kawą. Dopiero widząc jak ten zaczyna się zbierać, uniósł spojrzenie.
-Już idziesz?- Spojrzał na niego znad stołu.

[Mephisto Kudo]

Pokiwał głową, nie zna jego szefowej a może powinien? Tyle co się kwiatów nakupowałem w kwiaciarniach to coś powinien kojarzyć.
- Tak, nie będę Ci przeszkadzał - na serio czułem się strasznie nie na miejscu a atmosfera w domu jakoś mnie dobijała. Przejdę się po mieście czy coś tam zrobię. Szyny są mocne to wytrzymają krótki spacerek.
Zacząłem się zastanawiać po co w ogóle zapisałem się na arenę, chciałem coś sobie udowodni? Nie, to nie to, chyba chciałem zapomnieć, nie myśleć a może nawet i umrzeć. Było blisko a szkoda. Uśmiechnąłem się niemrawo - Dobrze było Cię widzieć - Zacząłem kuśtykać do wyjścia.

[Helion Kanavar]

Spojrzał na niego i może jego twarz tego nie wyrażała ale wewnętrznie ubodło go to. Wstał i złapał go za zdrowe ramie- Zostań- Powiedział i trochę mu się głos załamał a starał się być silny i dzielny.
-Ja.. nie będę się do ciebie dobierał czy odwalał czegoś- Żeby ten nie myślał sobie, ze blondynowi chodzi tylko o to- Martwiłem się o ciebie, wiem spierdoliłem sprawę... Ale.. zostań chociaż godzinę albo.. - Trochę się zamotał- Albo pozwól się odprowadzić- Spojrzał na niego w wyczekiwaniu jego odpowiedzi.

[Mephisto Kudo]

Kuśtykałem do drzwi a ten mnie zatrzymał, obejrzałem się na niego i nie na tą nogę stanąłem co powinienem. Przeszył mnie ból, aż się skrzywiłem, trochę zamroczyło ale nie na tyle abym nie usłyszał co mówił. Mimo wszystko się zaśmiałem - Przestań oto się nie martwię - rozejrzałem się po mieszkaniu powracając do niego wzrokiem - Spokojnie w domu nie wiedzą o tym co mi powiedziałeś - puściłem do niego oczko. Normalnie aż mu prawie chciałem powiedzieć przez co mam to wszystko, powstrzymałem się - Nic mi nie jest ale nie wiem jak z Tobą rozmawiać kiedy siekiera wisi w powietrzu - taaa mieszkanie może nowe i fajne ale atmosfera w nim okropna. Pewnie też to moja wina. Chyba obaj jesteśmy zbyt spięci w swojej obecności a nie tak jak kiedyś na luzie rozmawialiśmy.

[Helion Kanavar]

Nie trzymał go. Jeśli będzie chciał to pójdzie. Nie odzywał się.
-Jaka siekiera- Nie mów do niego w ten sposób, on nie rozumie...- Mephisto, proszę... Porozmawiaj ze mną- W końcu wyrzucił z siebie patrząc na chłopaka- Chce wiedzieć co myślisz, co czujesz, chce to zrozumieć- Mówił to szczerze. Jeśli to wszystko ma jebnąć to niech jebnie ale niech wyrzuci z siebie to wszystko. Nie oczekiwał odwzajemnienia ale bardzo chciał chociaż spróbować zrozumieć jego punkt widzenia. Padł przed nim na kolana i oparł głowę o jego zdrową nogę- Proszę, pozwól mi to zrozumieć- Zależało mu na tym. Bardzo. Był gotowy zrobić wszystko by ten chociaż trochę się w tych sprawach otworzył.

[Mephisto Kudo]

- Chodzi o atmosferę w domu - wyjaśniłem, oby to zrozumiał bo ja no nie wiem jak mu to lepiej wytłumaczyć. Zaśmiałem się - Przecież rozmawiamy - bo jakby ze mogło być inaczej, nie tak jak kiedyś ale rozmawiamy. Zamrugałem słysząc salwę pytań. Westchnąłem - Nie umiem rozmawiać o takich rzeczach - zazwyczaj jak babka mi wyznawała swoje uczucie a ja mówiłem sorry nie to dostawałem w mordę i po sprawie. A tu było inaczej, jakoś dziwnie zależało mi na Helionie był moim przyjacielem ale nawet z nim nie gadałem o takich sprawach, czy będę umiał? Chorym ramieniem starałem się go dźwignąć z kolan - Nie wygłupiaj się - powstrzymałem jakikolwiek dźwięk biorąc głębszy oddech. Czując jak ból przeszywa całą rękę wędrując wzdłuż kręgosłupa poczułem się cholernie dobrze pomimo cierpienia.

[Helion Kanavar]

Na atmosferę nie może już poradzić. Wstał. Nie chciał by ten się wytężał. Spojrzał na niego.
-Wiem, ze mi ostatnio odpierdalało, sam nie umiem tego określić- Przez te kilak dni nie spotykania miał czas na myślenie.
-Nie zmuszę cię do odwzajemnienia tego co czuje ale chce wiedzieć co myślisz o tym wszystkim, na prawdę co czujesz i nie pierdol, ze nie umiesz o tym gadać. Jak trzeba to przypierdol mi w mordę czy coś, wykrzycz co siedzi ci w głowie ale błagam nie zostawiaj mnie tez bez słowa- Znowu pewnie brzmi to bardzo egoistycznie. Blondyn chciał poznać jego emocje, chciał wiedzieć. Nie oczekiwał odwzajemnienia tego co sam odczuwa. Tkwienie w takiej próżni było jednak czymś okropnym.
-Zraniłem cię i będąc natrętnym pewnie tylko od siebie odtrąciłem. Nawet seks mimo że jest zajebisty ale nie wiem, odczuwam taki chłód od ciebie- Nie chciał mówić, że czuł się jak rzecz po tym wszystkim ale no to nie było to samo. Spoglądał na niego.
-Wstydzisz się mnie? Walnąłeś sobie tatuaż nawet tam gdzie cię ugryzłem, przepraszam za to, ja nie ukrywam tego co mi robisz ale jestem pojebany, wiem. Nie odwracaj się ode mnie nie mówiąc mi tego co w tobie siedzi- No się rozgadał, dość wyjątkowo.