Dom Fenrir'a i Bjorn

[Fenrir Labdakid]

Spory dom z dużą ilością pokoi na dole jak i na górze, łazienkami, sporą kuchnią i salonem. Ze specjalną nadbudową dla ptaka gromu i gryfa. Altaną, tarasem, garażem i budynkiem gospodarczym.

[Bjorn]

-Nie narzekam- Skinęła mu lekko głową.
-Rozumiem- Wolałby aby ten chociaż jeden dzień wolny sobie wziął, jednak skoro nie chce, to co ona może zrobić?
-Myślę, że całkiem dobrze- Może ciut długo ale postępy były widoczne. Przynajmniej dla niej.

[Fenrir Labdakid]

Nie potrafił żyć bez pracy, może to był jego największy problem.
- W takim razie dzisiaj do Ciebie zajrzę i zobaczę jak wam idzie - napił się kawy, śniadanie zabezpieczył przed wilkorem.
- Idziesz dzisiaj pobiegać? - zapytał nim ruszy do wyjścia. Poczeka na odpowiedź a później się wybierze.

[Bjorn]

-Nie ma sprawy- Ponownie skinęła mu głową- Dzisiaj nie. Jestem jeszcze trochę obolała po wczoraj i wolałbym zregenerować się na spokojnie- Walka z psami nie była bardzo trudna, nie gryzły bardzo dotkliwie ale jednak. Wolał nie przeciążać się tak kilak dni.

[Fenrir Labdakid]

- Dobrze- nie widział problemu z tym, że pójdzie sam - To w takim razie odpuszczę Ci dzisiaj wizytę u gryfa - cofnął się do kuchni i wypakował śniadanie dla Blondynki. Podał jej, niech zje na spokojnie a ten wybierze się do parku pobiegać.
Poszedł do przedpokoju zakładać buty, po czym wyszedł ruszając w stronę dobrze mu znaną.
Dzisiaj biegła dłużej niż zazwyczaj ale to dobrze zrobiło na jego myśli, wrócił do domu idąc się od razu ogarnąć nim zszedł na dół.

[Bjorn]

Nie odpowiedziała niczego. Przekąsiła posiłek kiedy ten wyszedł. Sama zaś ruszyła do pracy nim ten wrócił do domu. Szybciej skończy. Może przyda się jej jednak to spotkanie z tym młodym. Może przynajmniej pośmieje się i rozluźni. w mieszkaniu atmosfera była zbyt gęsta.
zt

[Fenrir Labdakid]

Schodząc na dół zorientował się, że jest już sam. Zjadł śniadanie wcześniej przygotowane, napił się jeszcze kawy. Nie zwlekając dłużej wyruszył do pracy, po drodze zahaczając o dom Białowłosej. Chciał sprawdzić czy jest w domu, nikogo nie było prócz Perrito. Wrócić tutaj później z odpowiednimi osobami.

Zt

[Bjorn]

Kobieta po spotkaniu z Mepfisto, wróciła. Był już prawie wieczór. W końcu praca, potem spotkanie i spacer z Juniorem. W końcu mogła usiąść. Kwiat oczywiście wsadziła do wazonu z wodą. Sama usiadła i zaczęła czytać książkę, mając swoja wiewiórkę na ramieniu. Chciał trochę poczytać, a potem iść spać aby być gotowym na kolejny dzień.

[Fenrir Labdakid]

Po skończonej pracy zahaczeniu o pewne miejsce wrócił do domu. Wytarł buty przed wejściem a później ściągnął je w przedpokoju, w tym czasie odkładając bukiet na szafkę tam się znajdującą. Przywitał się z Juniorem, który przyszedł się z nim przywitać.
Wziął rośliny do ręki wyczuwając znajomą woń w pomieszczeniu, od razu skierował do niej swe kroki. Nim cokolwiek powiedział a nawet nim kobieta zdążyła go zauważyć pierwszą rzeczą jaką mogła ujrzeć był bukiet kwiatów składający się z irysów i peoni. Oczywiście nie włożył jej go w twarz, był na tyle daleko aby mgła swobodnie się poruszać. Mężczyzna spojrzał na Bjorn - Przepraszam - rzekł łagodnym tonem z lekkim uśmiechem na twarzy.

[Bjorn]

Zaczytała się w książkę. Co prawda nie była to jakaś powieść a zwykła mówiąca o wydarzeniach z ostatnich lat okiem pewnego podróżnika. Usłyszała Fenrira, nie ruszyła się jednak z miejsca. W końcu nie miała ku temu powodu. Nie mogła jednak ukryć zaskoczenia widząc kwiaty. Nie bardzo rozumiała z jakiej okazji on je zakupił. W końcu nic takiego się nie działo?
-Za co przepraszasz?- Przyjęła kwiaty, wcześniej kładąc książkę na bok. Powąchała je i spojrzała pytająco na niego.

[Fenrir Labdakid]

Westchnął słysząc pytanie kobiety - Za swoje wcześniejsze zachowanie - rzekł krótko. Była dla niego ważna plus dawała mu duże wsparcie i zrozumienie. Nie chciał tego zepsuć przez siebie i tak już zrobił coś nieodwracalnego przez co pewna osoba ucierpiała. Choć wciąż nie rozumiał dlaczego tak się stało.
Usiadł koło niej na kanapie wyciągając nogi a sam wsparł głowę na oparciu.