Pole Walk

[Tkacz Losu]

Centrum Areny, nieco piaszczyste, ale z twardym podłożem, otoczone wysokim kamiennym murem, który jest niezwykle wytrzymały. Nad nim znajdują się trybuny.
Arena wydaje się typowym miejscem do mordobicia. Może być jednak bez problemu przekształcona w różnego rodzaju tory czy to wyścigowe czy z przeszkodami. Takie "atrakcje" służą do utrudniania walk czy innych rozrywek.

Na arenie również trenują Strażnicy pod okiem byłych łowców.

[Mephisto Kudo]

Pokiwałem głową - Tato pomógł ją przekonać - zaśmiałem się - Miał już dość porozkręcanych rzeczy w domu a i obiecałem, że się nie zaniedbam z treningami co też sprawdza niespodziewanie - było mi wesoło, choć miała twardą rękę i się jej bałem kochałem ją za to jaka jest. W końcu rodzic, nie? Tata jest spoko, zawsze można z nim pogadać i pożartować.
Poruszyłem nosem - Coś tam słyszałem o tym miejscu od mamy - podrapałem się po szyi, niewiele ale zawsze coś - To prawda, że to była tak jakby przystań dla wilkołaków? I nie musieliśmy się pilnować w jakiej formie chodzimy? - to było dość dla mnie niecodzienne. Owszem podczas koczowniczego trybu życia też chodziliśmy jak chcieliśmy ale gdy się kogoś wyniuchało lepiej było być w ludzkiej formie a w Cross to w ogóle są duże ograniczenia.
Przekrzywiłem głowę - Potencjał? Do czego? - zaśmiałem się, wiecznie mi tak dupe prała, że się modliłem o dzień wolny.

[Sylvan Vulkodlak]

No ciekawie gadał. Siwek posłał mu delikatny uśmiech.
-Jutro bym ci opowiedział, tak pod wieczór w parku?-Taka propozycja. Siądą sobie popatrzeć na zachód słońca i potem może wrzuci go do jeziora, hehe.
-No dobra mój chłopcze, leć do domu- No są umówieni a teraz niech idzie trochę odpocząć przed jutrzejszym dniem. Siwemu też przyda się odpoczynek i będzie miał chwile na przemyślenia.

[Mephisto Kudo]

Zastanowiłem się nad propozycją dziadunia - Okey a w którym miejscu? - no park jest wielki to no dobrze byłoby sprecyzować lokalizację. Nie wiem czy powinienem się bać spotykać z typem spod ciemnej gwiazdy tak późno i to do tego w parku, gdzie wszystko może się zdarzyć. Nieeee głupie gadanie a po za tym mi opowie o wiosce, oby teraz więcej zapamiętał niż to co mi mówiła mama.
- Okey, to w takim razie do jutra - powiedziałem wesoło, przeciągnąłem się jeszcze a później pochopsiałem w stronę wyjść za areny. Tak jak powiedział staruszek trzeba nabrać siły na jutrzejszy dzień pracy.

Zt

[Sylvan Vulkodlak]

Zamachał mu palcem- Znajdź mnie, to część treningu- Wyszczerzył do niego ząbki. Jako wilkołak nie powinien w teorii mieć z tym problem. Spoglądał za młodym i kiedy znikł mu z oczu, westchnął. Spojrzał chwilę w niebo i w milczeniu poszedł. zt

[Fenrir Labdakid]

Przyleciał na arenę, zszedł z gryfa rozsiodłując go. Sprzęt odniósł na bok, nie chciał aby im w czymkolwiek przeszkadzał, pogładził zwierzę po grzbiecie.
Rozglądał się na niebie i ziemi jaką drogę wybrała Bjorn, tym samym sprawdzi jak im razem idzie. Zastanawiał się jakie będzie miała zachowanie gryfka, czy coś się w nim zmieniło.

[Bjorn]

Przybyła pieszo. Po wyrazie twarzy nie wykazywał niczego szczególnego. Sama jednak miała świadomość, że jest raczej nie gotowa na taki test. Czy się jakoś wewnątrz obawiała lotu? Nie mogła tego jasno określić. Wróć, nie chciała może tego przed sobą przyznać i przed nim?
-Jesteśmy- Odparła do niego.

[Fenrir Labdakid]

Dowódca stał obok swojego wierzchowca w oczekiwaniu na podwładną. Nie zdziwił się, że przybyła pieszo z gryfem, nie miała jeszcze odpowiedniego szkolenia pod kątem jazdy ale jak na razie zapowiadało się całkiem nieźle. Zwierzę nie wyrywało się kobiecie a grzecznie szło obok, zobaczy jak będzie szło dalej.
Założył ręce na klatce piersiowej - Dobrze, rozsiodłaj ją - nakazał, chciał zobaczyć czy zapanuje w jakimś stopniu nad bestią. Sam w tym czasie odesłał gestem ręki swojego pupila kawałek dalej - Każ się jej położyć - polecił. Poczekał aż wszystkie te czynności zostaną wykonane.

Proszę, rzucić kością 2d20

[Bjorn]

Stała tak spoglądając na dowódcę i stojąc w milczeniu. Nie bardzo wiedział, co ten zamierza zrobić oraz czego będzie oczekiwać.
-Tak jest- Skinęła mu głową na polecenia. Zabrała się do zdejmowania wszystkiego tego co miała. Co jakiś czas gładząc zwierzę po karku. Odsunęła się i wydała polecenie.

/9,18

[Fenrir Labdakid]

Zwierzę przy rozsiodłaniu narobiło nieco problemów Blondynce, próbowało ją chapnąć w rękę kiedy miała zdjąć siodło. Zaś gładzenie go pomogło nieoczekiwanie gdyż bez najmniejszego problemu wykonało polecenie.

Fenrir obserwował wszystko dokładnie sprawdzając zachowanie obu stron - Dobrze, teraz każ jej wstać i podążać obok siebie - zawołał gestem swojego pupila demonstrując jak ma to wyglądać. Poklepał go po grzbiecie ponownie odsyłając na bok, nie chciał aby coś rozpraszała drugie zwierzę - Gdy to wykonasz, każ jej zostać w tym miejscu a sama udasz się do drugiego gryfa - tak miał na myśli swojego. Nakreślił na ziemi wielki okrąg, w którym miała stanąć bestia - Pamiętaj o tym aby ją obserwować podczas oddalenia się - rzekł spokojnie stając bliżej koła.

Proszę ponownie rzucić kością 2d20

[Bjorn]

Jakoś podołała. Nie była pewna swoich umiejętności, co nie oznacza, ze będzie to jawnie okazywać. Za te próby na pewno zajmie się w domu Fenrirem. Skinęła jednak głową wykonując kolejne polecenia, które nie były w teorii niczym trudnym. Blondynka jednak nie trenowała z gryfem takich manewrów i nie chadzał z nią nawet na lonży. Pewnie jest to znaczący błąd. Odeszła i obserwowała. No powiedzmy.