Biuro Lidera

[Tkacz Losu]

Zawsze przed drzwiami stoi jeden strażnik. Samo pomieszczenie jest całkiem duże. Znajdują się tutaj regały z książkami, duże biurko, a za nim potężne okno z widokiem na miasto.

[Helion Kanavar]

Słysząc, że może wejść, zrobił to.
-o co chodzi?- Zapytał kiedy zamknął za sobą drzwi. Podszedł bliżej ale jednak trzymał dystans. Nie chciał się za bardzo zbliżyć do dowódcy. Jakoś na mieście ten nie miał dobrego humoru. Nie wiedział o co dokładnie teraz mu chodzi.

[Fenrir Labdakid]

- Myślałam, że o mnie zapomniałeś - oparł się wygodnie o oparcie krzesła. Gestem dłoni wskazał na fotel po drugiej stronie biurka - To ja się powinienem zapytać co dla mnie masz? - obserwował młodzika. Dawno się nie odzywał, nie przekazywał informacji a nic na co się umawiali. Chłopak doskonale wiedział, że ten wilkołak nie należy do najcierpliwszych osób - Tak więc, czego nowego się dowiedziałeś? - Fenrir żywił nadzieję, że ten nie będzie mu kazał mówić jakie informacje go interesują. Takie jak ilość dilerów, ilość sprzedawanych prochów czy ich magazyny produkcyjne lub transport.

[Helion Kanavar]

- Nie mógłbym- Stwierdził i usiadł w fotelu. W pierwszym momencie zapomniał całkiem o co może mu chodzić. Dopiero chwila i załapał.
Tylko co miał mu odpowiedzieć? Wiedział czego ten oczekuje i to dobrze. Nie miał tylko tego jakoś dużo. Do tego sam zaczął rozprowadzać narkotyki aby zdobyć zaufanie tych wyżej. W końcu jednak postanowił przerwać ciszę.
-Nie mam nic konkretnego- Odezwał sie w końcu i w głowie zaczął szybko wszystko analizować aby wydobyć coś co mogłoby go jakoś zadowolić.

[Fenrir Labdakid]

Przysunął się do biurka - Najlepiej mów wszystko po kolei bez wybierania informacji. Ja ocenię czy będą przydatne czy nie - rzekł spokojnie. Przygotował notes zamierzając notować wszystko to co mu się przyda. Często zdarza się tak że takie laiki jak ten tu młodzik istotne informacje uważają za zbyteczne. Nim chłopak zaczął mówi dodał - O tym swoim stadzie też opowiedz - ta informacja nie uszła uwadze dowódcy. Nie polegał tylko na jednym informatorze a miłą ich kilku.

[Helion Kanavar]

No nie był przekonany aby mówić wszystko. Nie uważał aby coś konkretnego wiedział.
-Nie wiem za dużo- Przyznał- Słyszałem cos tam o tym, że mniejsze grupy znikają jeśli nie chcą dołączyć do szczurów, które wyszły z biznesem na powierzchnie i szykują coś nowego na bazie magicznych składników- Nie wiedział o co dokładnie chodzi i co to ma być.
-Gdzieś w porcie można się natknąć na nich- To tłumaczyło czemu on sam tam dzisiaj był. Kwestia Stada go bardzo zaskoczyła, skąd on wiedział?
-nie mogę- Rzekł no bo nie powinien o nich gadać komuś z zewnątrz.

[Fenrir Labdakid]

Zanotował kilka rzeczy przekazanych przez Heliona, na prawdę były to dość okrojone i małe informacje. Spodziewał się czegoś więcej ale jak widać nie jest dość spostrzegawczy. Zastanowił się jeszcze nad innym rozwiązaniem.
Odłożył długopis - Posłuchaj, jeśli mi nie wyjaśnisz jak działacie zostaniecie podciągnięci pod grupy wysokiego ryzyka dla społeczności Cross a wtedy zacznie się nagonka - splótł ręce - Tym bardziej, że kilku z tego Twojego stada zostało już odnotowanych jako zagrożenie. Więc wybieraj albo powiesz coś abym zmienił zdanie lub licz się z nieoczekiwanym nalotem służb specjalnych na swoje mieszkanie tak jak i każdego jego członka - rzekł spokojnie. Nie unosił się a opanowanie od niego biło.

[Helion Kanavar]

Może i nie był spostrzegawczy ale prawda jest taka, że jest nikim, więc nie jest łatwo zdobyć cokolwiek ważnego.
-Dlaczego uznajesz nas za zagrożenie- Nie rozumiał tego- Nie mam niczego w mieszkaniu co by cię interesowało, rób sobie nalot, nic tam nie ma- Nie ogarniał tej całej sytuacji i czego by niby oni szukali? Co chce na siłę podciągać każdego co ma kartotekę pod jakieś paragrafy?

[Fenrir Labdakid]

Pokręcił głową - Nie rozumiesz. To nie będzie nalot na podstawie przeszukania mieszkania a złapaniu wszystkich jego członków - dowódca nie powinien ale otworzy dość grubą teczkę. Wyciągnął z niej kilka zdjęć na których widać może nie znanych mu członków stada ale z tatuażem przynależenia do niego. Były na osoby napadające na sklepy czy okolicznych mieszkańców. Pokazał palcem na tatuaż - Spójrz i zobacz czy to nie wasz? - poczekał aż chłopak zajrzy - Przez tych osobników jesteście uważani za zagrożenie dla miasta. Stąd moje pytanie czym tak na prawdę się w nim zajmujecie. Nie jest dla mnie problemem wydać rozkaz tylko czy on będzie słuszny - cały czas mówił spokojnie - Więc? - czekał na reakcję Heliona.

[Helion Kanavar]

No nie rozumiał. Słuchał jego słów i później spojrzał na zdjęcie. Blondyn nie chciałby wylądować w pace. Tym bardziej kiedy życie powoli sobie układa i mieszka z osobą, która kocha.
-Ja nie wiem- Westchnął patrząc na fotografie- Problematyczne osoby prędzej czy później "znikają". Zaś to Callum rozdaje obowiązki innym. Uczymy się tego kim jesteśmy o rasie, zdolnościach i czasem tylko mamy grabówkę ale ostatnio nie biorę w nich udziału- No stara się trzymać wierności. Co prawda na takich spotkaniach łatwiej jest cos usłyszeć i w ogóle ale no.

[Fenrir Labdakid]

Skinął głową - Rozumiem, że ogólnie zajmujecie się nauką młodych wilkołaków. Tym kim są i ich zdolności? - to wywnioskował dowódca nie poruszając pewnej kwestii. Schował zdjęcia ale zara je dał chłopakowi - Weź je i powiedz Callumowi, że gdy przyszedłeś na kontrolę swojego lokalizatora zauważyłeś na tablicy poszukiwanych jako zagrożenie dla miasta członków waszego stada. Pognij te fotografie najbardziej jak możesz aby Ci uwierzy. Nie pytaj dlaczego to robię. Zwróć mu jednak uwagę aby lepiej pilnował swoich dzieciaków bo nie wiesz kiedy znowu będziesz mógł Wam uratować skórę - dowódca wiedział, że stado na jakiś czas nie będzie rzucało się w oczy jak tera lub będzie odwrotnie. Fenrir jednak wiedział swoje, że to nie są na pewno jedne z normalnych nauk. Nie kiedy jest to organizacja niezarejestrowana.
- Na razie się wstrzymam z wydaniem rozkazu zatrzymania Was wszystkich ale gdy podobne sytuacje będą miały miejsce. Niestety nie będę wtedy już taki miły. Ten wasz Callum powinien sobie zdawać sprawę jakie brzemię na siebie wziął - w stadzie nie ma jednego winnego a odpowiada całość.
- Liczę na owocną współpracę - chwycił za rękawice treningowe rzucając w chłopaka - O treningach też zapomniałeś młotku. Za trzy dni wstań się na placu - rzekł spokojnie zamykając teczkę z dokumentami.