Sala jadalna

[Tkacz Losu]

Duże pomieszczenie ze stołami i krzesłami. Za barem stoi wilkołak, Sylvan Vulkodlak. Przyjmuje zamówienia jak i rezerwacje noclegów. Posiłki nie są pierwszej klasy ale za te niedużą, kwotę jaką tutaj się płaci, są bardzo porządne.
Można tutaj skosztować domowej roboty mocniejszych trunków jak i za odpowiednią zapłatę spędzić ciekawie noc z kurtyzaną.

Płaci się tutaj za łóżko, nie cały pokój. Można więc nie wiedzieć, a dzielić pokój z kimś.

[Erin Wyrm]

Mruknęła zastanawiając się. Niby spędzone razem popołudnie też brzmiało dobrze, ale chciałaby go na cały dzień.
- Jest szef? - Powinien być, ale czy w razie czego może to załatwić tylko z Sylem? Cóż, z pewnością zaraz się przekona. Upiła łyk piwa czekając na odpowiedź.

[Sylvan Vulkodlak]

Pokręcił przecząco głową- Ostatnim czasie pojawia się tylko rano na dwie godziny i wychodzi do siebie- Siwkowi to akurat jakoś specjalnie nie przeszkadzało. Nie ma szefa to nie ma problemów i tyle. przynajmniej miał takie nastawienie.
-Możesz wysłać mu ptaka- No jeśli chciał coś pilnego załatwić.

[Erin Wyrm]

Wydała z siebie kolejne mrukniecie, tym razem z wyraźnym niezadowolonym akcentem. Byłoby łatwiej jakby był.
- Chciałam Cię jutro na własność. - Cóż, jeśli Syl da jej znać jak z kwotą, to i pocztowo może to załatwić. Uniósła brew czekając na jego odpowiedź. Ucieszy się?

[Sylvan Vulkodlak]

Jakby stwierdził, ze nie jest zadowolony z tego co powiedziała, skłamał by. Zamruczał do niej, nie interesując się co mogliby pomyśleć inni goście.
-Cały dzień to koszt okolicy 2 tysiaków- Z tego co pamiętał. Cena raczej się nie zmniejszyła. Szef w ten sposób chciał unikać głupich kawałów konkurencji. Wychylił się do niej i zamruczał do jej ucha- A po co na cały dzień ci jestem- Jakby się nie domyślał.

[Erin Wyrm]

Kątem oka spojrzała na ludzi wokół, niektórzy już zaglądali na Syla. Chyba tylko on stał teraz za barem.
- Jak mu wyślę zapłatę ptakiem, będzie załatwione? - W końcu to miało być na jutro. Raczej nie powinno być problemu, ale może powinna umówić się na coś takiego kilka dni w przód.
- Myślę, że wymyślimy wiele rzeczy by wypełnić ten czas. - Uniósła sugestywnie brew. Co prawda nie tylko jedno chodziło jej po głowie, ale z pewnością będzie miało to swój udział.

[Sylvan Vulkodlak]

-Powinno być w porządku, byle dostał co ma i wiedział o co chodzi- Czasem nawet tego samego dnia ludzie sobie wy najmowali go, więc dla szefostwa nie było to problemem. Zaś sam siwek jakoś średnio teraz interesował się reszta sali.
-Brzmi ciekawie- wyszczerzone ząbki były nadal wyszczerzone. Sam mężczyzna się odsunął. Jeśli w takim razie jutro zmywa się z tawerny, to będzie musiał dzisiaj coś tam pomóc.

[Erin Wyrm]

Uśmiechnęła się szeroko. Cóż, w takim razie załatwi to listownie, może tak i łatwiej. Skinęła głową na klientów, niech się nie obija, bo jeszcze będzie miał problem.
- W takim razie wypije piwo i będę się zmywać do domu. Leć ich obsłużyć i wróć do mnie. - Puściła mu oczko i chwyciła za kufel.

[Sylvan Vulkodlak]

Oj tam, inni mogą sobie poczekać. Piwo im nie ucieknie.
-Oczywiście, a przynieść coś?- No w końcu może będzie coś chciała, jakieś zakupy czy coś? Nim ta cokolwiek odpowiedziała, zaczął nalewać alkohol dla tych niecierpliwych klientów. Mało wyszukiwanych, to trzeba by było dodać.

[Erin Wyrm]

Pokręciła głową z uśmiechem. Nic jej nie było trzeba. Przechyliła kufel i wypiła na raz połowę tego co w nim zostało. Odstawiła kufel i obserwowała Syla przy pracy. Nie spieszyło jej się bardzo, ale też nie będzie długo siedzieć. Jednak musiała kilka rzeczy ogarnąć po powrocie.

[Sylvan Vulkodlak]

Zaniósł alkohol. Przetarł kilak stolików. Zebrał naczynia i mył kufle. Cieszył się z powrotu kobiety i z chęcią wszystko by rzucił w kąt już. Miał jednak świadomość, ze może to sprawić problemy nie tylko jemu ale i jego przyjacielowi.