Sala jadalna

[Tkacz Losu]

Duże pomieszczenie ze stołami i krzesłami. Za barem stoi wilkołak, Sylvan Vulkodlak. Przyjmuje zamówienia jak i rezerwacje noclegów. Posiłki nie są pierwszej klasy ale za te niedużą, kwotę jaką tutaj się płaci, są bardzo porządne.
Można tutaj skosztować domowej roboty mocniejszych trunków jak i za odpowiednią zapłatę spędzić ciekawie noc z kurtyzaną.

Płaci się tutaj za łóżko, nie cały pokój. Można więc nie wiedzieć, a dzielić pokój z kimś.

[Los]

Zostałaś obsłużona jak należy, Sylvana jednak nie było dość długo. W tym czasie aż południe nastało i w tawernie słychać było wybuch. Za trzęsło przybytkiem. Nie był to potężny wstrząs. Nie był w stanie nikogo powalić na ziemie ale był odczuwalny.

[Sylvan Vulkodlak]

Po wybuchu Sylvan wyszedł i podszedł do Erin. Tak sie wszystko czasowo zeszło razem.
-Wszystko w porządku?- Zapytał się jej. Będzie musiał się jeszcze przebrać ale najpierw upewni się czy tutaj wszystko gra.

[Erin Wyrm]

Czekała na niego spokojnie. Gdy zjadła, zamówiła sobie jeszcze coś ciepłego do picia. Nim wrócił i ten napój skończyła, ale już długo nie czekała. Dzisiaj nigdzie jej się nie spieszyło, więc chciała zostać i się z nim pożegnać nim wyjdzie. Poczuła wstrząs i instynktownie chwyciła się blatu. Zaraz też pojawił się Syl.
- Tak... Co to było? - Właściwe nie sądziła, że wiedział. Wstrząs zdawał się mieć swoje źródło gdzieś dalej.

[Sylvan Vulkodlak]

Dał jej całusa będąc przy niej.
-Nie wiem- Powiedział spoglądając na drzwi- Coś wybuchło? Zawaliło się?- No jest jeszcze opcja, ze cos mocno w coś uderzyło ale byłą najmniej prawdopodobna. Nie za trzęsło by wtedy tak.
-Wybacz, ze tyle musiałaś czekać ale troche byo roboty- No i do tego zaspał co już samo w sobie troche czasu mu zjadło, czasu, który jest mimo wszystko ważny.

[Erin Wyrm]

Chwyciła go za tył głowy, trochę przedłużając pocałunek. Nie trzymała go jednak bardzo długo.
- Może dobrze by było sprawdzić... - Ach ta ciekawość. Dziw, że jeszcze jej to nie zabiło.
- Nie przejmuj się, jesteś przecież w pracy. - Miał tu swoje obowiązki. Nie zamierzała też odciągać go od pracy, przynajmniej nie za mocno. Nie chciała by później miał przez nią jakieś problemy.

[Sylvan Vulkodlak]

-Hmm...- Spojrzał na nią- Jak chcesz to sprawdź, mnie w sumie to nie obchodzi- Lekko wzruszył ramionami. On tylko tutaj pracował, nie interesowało go dzieje sie na mieście. Nie jest to jego sprawa. No polazł się szybko przebrać i stanął już za barem.

[Erin Wyrm]

- I tak musiałbyś zostać w pracy. - Uniósła brew patrząc na niego. Powoli i trochę niechętnie się zebrała. Zostawiła na barze pieniądze za swoje zamówienie i poczekała aż Syl wróci. Gdy się pojawił, przechyliła się przez bar i go pocałowała.
- A więc do zobaczenia. - Szepnęła jeszcze przy jego twarzy i się odsunęła. Narzuciła płaszcz na plecy i ruszyła do wyjścia, jeszcze przy drzwiach machajac do Syla.

//zt

[Mephisto Kudo]

Dzień zaczął się fajnie a później tylko lawina złych wiadomości. Reno zwolnił Heliona, więcej roboty i będzie jeszcze więcej a teraz jeszcze to koło strażnicy ale mimo wszystko powinienem się cieszyć, że nic mi nie jest.
Otworzyłem drzwi wpuszczając przodem szefa, a później podążyłem za nim i usiadłem tam gdzie on. No jak stawia żarcie to nie można odmówić tym bardziej, że zapomniałem sobie przygotować cokolwiek do roboty.

[Reno Coulter]

Planował raczej troche atmosferę polepszyć ale ten wybuch. Eh. Postawił chłopakowi jedzenie i nie odzywał się przez cay czas. Troche sztywno ale może innym razem. Duzo pracy i to jeszcze. Cieszyła go jedynie myśl, ze to nie było blisko warsztatu, nie dość, że niebezpiecznie to jeszcze byłoby utrudnione dostanie się do roboty.
Zjedli i poszli.
2xzt.

[Sylvan Vulkodlak]

Załatwił sobie w pracy dzisiaj jako dzień wolny. Powinien to uzgodnić z Erin ale chciał zrobić jej niespodziankę. Napisał wiadomość i wysłała ją sówką. Lubił małe sówki, były poręczne.
Ubrał się porządnie i wyszedł.