Dom Fenrir'a i Bjorn

[Fenrir Labdakid]

Spory dom z dużą ilością pokoi na dole jak i na górze, łazienkami, sporą kuchnią i salonem. Ze specjalną nadbudową dla ptaka gromu i gryfa. Altaną, tarasem, garażem i budynkiem gospodarczym.

[Bjorn]

Zrobiła co mówił. Czułą się dziwnie i troche głupio.No ale odebrała.
-Co mam robić dalej?- Tak rozumiał czym się wyłącza to urządzenie ale nadal odczuwała dyskomfort. Na pewno taka forma komunikacji będzie przydatna ale jednak, dziwne.
-Ja podziękuje, nie potrzebuje pić- W końcu nawet nie było ani to święta ani ceremonii to na co pić.
-Jak wrócisz do siebie, chciałbym potrenować- Tak właśnie zaprosiła go na mały pojedynek.

[Fenrir Labdakid]

- Możesz już rozmawiać i to wszystko z obsługi komunikatora. Jutro przygotuję Ci listę częstotliwości do poszczególnych osób czy działów - rozłączył się kładąc urządzenie na stole. Wypił kilka łyków piwa siadając ponownie na kanapie.
- Dobrze - nie będzie zmuszał kobiety do picia jak nie chce a sam poszedł schować pozostały alkohol do lodówki. To jedno mu wystarczy, dowódca nie potrzebował święta czy uroczystości żeby się napić.
- Dobrze, to może po pełni? - zaproponował Bjorn. Wtedy będzie też inaczej niż przed nią.

[Bjorn]

-Rozumiem- No i rozłączyła się. Może na dniach spróbuje wykorzystać komunikator. Przekona się jak to w praktyce działa i na ile.
-Nie ma problemu- Też nie będzie mu jakoś szczególnie przypominać o tym. Skierowała się do łazienki. Zabrała ręcznik i poszła się ogarnąć. Wyszła tylko w koszuli.
-Dobranoc Fenrirze- Pożegnała się i zamknęła się w pokoju.
W pokoju nie miała dużo rzeczy i nie potrzebowała też ich. Przed spaniem jeszcze trochę zajęła się swoim łukiem, którego odłożyła w kąt. Dawno go nie używała ale nadal dbała o niego.
Następnie położyła się, wiewiórka zrobiła to samo leżąc wtulona w kobietę.

[Fenrir Labdakid]

Odprowadził kobietę wzrokiem a sam jeszcze posiedział dopijając piwo.
Słysząc słowa opowiedział - Dobranoc, śpij dobrze - podniósł się i poszedł się umyć. Tym razem wziął ze sobą ciuchy na przebranie. Zrobił to co miał zrobić, a później udał się do swojego pokoju. Położył się na łóżku, nie mógł zasnąć.

[Bjorn]

Kobieta wstała wczesnym rankiem. Ubrała się i postanowiła przejść się z juniorem na spacer. Dzisiaj nie tka długi jak sotnio. Chciała trochę pochodzić po mieście i może po lesie. Śniadanie zje później, przebiegnie się. To dobry pomysł, śnieg pozwoli bardziej trening zmienić na trudniejszy.

zt

[Fenrir Labdakid]

Nie zmrużył oka ten nocy rozmyślając nad wszystkim, dalej nie podjął decyzji donoście Ketsueki. To był dla niego ciężki okres ale nie mógł aby uczucia do niej zakłóciły jego powinność. Nie poszedł dziś do pracy ze względu na zbliżającą się pełnie tego dnia, gdy nadszedł czas przemienił się wcześniej wypijając eliksir aby mieć lepsze panowanie nad sobą. Nie wiedząc w co włożyć ręce podszedł do garażu obrabiać który, które na to czekały.
Całą pełnie spędził właśnie tam pracując nad starym urządzeniem. Dzień po pełni wrócił do domostwa. Poszedł się umyć a później do swojego pokoju. Przygotował ciuchy do pracy, przebrał się opuszczając dom. Ruszył do pracy.

zt

[Bjorn]

Wróciła z zakupów i odstawiła wiewiórkę na stole. Sama poszła się ogarnąć nim zacznie coś robić w mieszkaniu. W tym czasie z salonu dobiegł ją hałas, wręcz wielki łup. Wyszła z łazienki owinięta w ręcznik. Jej oczom ukazał się chaos w pomieszczeniu. Junior chciał pożreć jej wiewiórkę.
-Junior!-Krzyknęła zmieniając się w niedźwiedzia, pocisnęła z rozpędu z "bara" wilkorowi tak aby ten odbił się o ścianę- Zrób tak raz jeszcze w łeb ci ukręcę- Warknęła wracając do siebie i biorąc swoją towarzyszkę-Raz jeszcze, w pożałujesz- Zagroził ponownie wilkorowi. Ubrała się i poszła odreagować, biegając na dworze.
zt

[Fenrir Labdakid]

Wszedł do domu wycierając buty, zostawiając wierzchnie odzienie na wieszaku. Przeszedł w głąb pomieszczenia dziwiąc się, że jeszcze nie widział Juniora. Za każdym razem przychodził się przywitać. lecz nie dzisiaj. Wilkor leżał tak jakby obrażony na swoim posłaniu nie ruszając się. Zawołał zwierzaka a ten tylko podniósł łeb zaraz go kładąc. Podszedł więc do niego sprawdzając czy jest wszystko z nim w porządku, zaczął głaskać Juniora a ten w pewnym momencie zaskomlał. Bolały go żebra ale pod dotykiem dowódca nie czuł aby były połamane, poszedł po apteczkę wyciągając z niej bandaże. Owinął mu tułów żeby usztywnić obolałe miejsce, wyglądały tylko na obite więc nie było potrzeby niczego więcej robić. Dał zwierzakowi leki przeciwbólowe klnąc w myślach. Będzie musiał z nią porozmawiać.

[Bjorn]

Po kilku godzinach od wydarzenia wróciła. Musiała się przebiec. Zebrać myśli i jakoś wyrzucić siebie to całe zajście. Wytrzepała obuwie i zostawiła je za drzwiami. Zdjęła okrycie wierzchnie i wkroczyła w głąb mieszkania.
-Dzień dobry- Przywitała się z Fenrirem kierując swoje kroki do pokoju. Wilkora tylko zmeirzyła spojrzeniem.

[Fenrir Labdakid]

Podniósł się słysząc kroki kobiety - Witaj, co mu zrobiłaś? - rzekł mało przyjemnie do kobiety. Nie podobało mu się, że tak potraktowała Juniora - Czym sobie na to zasłużył? - zapytał odwracając się do niedźwiedzicy. Nie dało się ukryć obitej mordy a nawet tego nie robił.
Nie wiedział co zaszło w domu a może i jego pierwsze słowa nie były zbyt przyjemne.