Wizard's World

- Tylko kochać - powiedziałem rozbawiony, no bo co innego mógłby ze mną zrobić. Chociaż stój wróć mogło to zabrzmieć dwuznacznie a z resztą. Ja mam czyste myśli.
- Co? Dlaczego? - no tego nie rozumiałem, po co ma się wyprowadzać - Źle Ci tu? - zapytałam zaraz. Domownicy przyzwyczaili się do Heliona i jego gotowania z resztą lubią go. Na pewno dostał bym jakąś reprymendę od nich za że się wyprowadził czy coś i zaraz na mnie cały hejt by poszedł.

Zaśmiał się- A co za mało miłości masz ode mnie?- Uniósł lekko brew szczerząc ząbki.
-No wiesz, nie chciałbym abyś z mojego powodu miał gorsze relacje z rodziną czy coś- Tak wnioskował, że świadomość, ze tutaj mieszka on, matce zielonka by się nie podobało.
-Przeze mnie wpakowałeś się w małe kłopoty- No jakby nie on to ten by nie kozaczył dowódcy.

- Od Ciebie? - udawałem, że myślę - Zawsze za mało - mówiłem wesoło pokazując język kumplowi.
no na te słowa nie mogłem inaczej zareagować niż śmiechem - Żartujesz? - wytarłem łzę z spod oka - Nie wiem co bym musiał zrobić, żeby nie chcieli ze mną gadać - może i moja mama była surowa aż za nadto ale nigdy by nie wykluczyła żadnego dziecka. Tym bardziej jak już tego nie zrobiła do tej pory to na pewno już tego nie uczyni.
- Nie prawda, mówiąc słowa mamy cytuje "Twoja głupota nie zna granic i kiedyś Cię zgubi" także to nie Twoja wina - pomimo, że rodzicielka była zła za i na Heliona to i tak na niego nie zrzucała całej winy. Owszem powiedziała mi też że mogłem to załatwić w inny sposób ale jak to ja poszedłem na skróty.

-Mało?- Pokręcił głową- Masz mnie całego, to mało?- Tak pozwalał sobie na żarciki- Dobra dobra- Machnął dłonią.
-A matka jak wpadnie to mnie będzie chciała mnie zlać?- Spojrzał na niego badawczo. On nie miał pojęcia jakie tam zielonek ma relacje w rodzinie- Właśnie, opowiedz mi o sobie więcej- No dobra myśl, nie pooddawał chyba mu. Albo ten był za bardzo już w innym wymiarze wtedy.

Uniosłem jedną brew do góry z chytrym uśmieszkiem - Ależ oczywiście, że mało. Nie mam Cię na wyłączność - powiedziałem śmiejąc się.
- Co? Nie, dlaczego? Najwyżej będzie Cię traktowała jak powietrze a ja dostanę po łbie - i to pewnie tyle z jej niezadowolenia, no chyba że coś jeszcze przeskrobię to już wtedy będę miał wpierdol albo jak zachce się jej treningu.
- Ale że co mam powiedzieć? - zrobiłem usta w kreskę - Jestem śliczny, młody, powabny do tego wesoły i pociągający - poruszyłem zabawnie brwiami. Nie miałem pojęcia co on chciał prze to powiedzieć - A i będę lepszym mechanikiem od Ciebie - wyszczerzyłem kiełki z językiem.

-Jak to nie masz? Śpię w twoim łóżku?- Rozbawiło go to.
-A jakbym upiekł dla niej ciasto?- Zapytał siedząc i rozkminiajac to. Acz bycie traktowanym jak powietrze nie jest złe. Przynajmniej zachowa wszystkie swoje zęby.
-No to powiedziałeś mi to czego nie wiedziałem- No i jeb w niego zeszytem- Ode mnie? Śnisz, nigdy mnie nie przebijesz ty meszku jeden- Wystawił mu jęzora-Chodź sie bić- Tak nie ma to jak zaproszenie an męską randkę.

- No normalnie nie mam - powiedziałem wesoło.
Wizja ciasta była przepyszna - Ale najpierw musiałbyś przygotować kilka rodzajów ciasta, bo wiesz moja mama jest wybredna to musiałbym najpierw spróbować czy trafisz w jej gust - mówiłem z zamyśloną miną tak aby Helion dał się nabrać i zrobił te kilka ciast na wyżerkę. Ale ciii nie będę tego pokazywał bo jeszcze się chłopak domyśli.
- No widzisz? I wszystko już wiesz - zaśmiałem się - Oczywiście, że będę marudo jedna - nie dam mu się tak łatwo poddać w doskonaleniu się. Choć powiedział, że potrafi to co chce to i tak będę w nim drążyć dziurę podkopując jego umiejętności aby sam też chciał się pouczyć. Uchyliłem się przed zeszytem - Pewnie - powiedziałem zrywając się z łóżka. Podszedłem do Heliona próbując go ściągnąć za nogę z krzesła.

-Jak to nie masz?- Nie załapał totalnie czemu ten tak uważa.
-Kilka...- No to wyzwanie. Helion cukiernikiem nie był. Coś umiał ale no nie jakoś dużo, jeśli chodzi o ciasta. Aż się zamyślił- A nie mógłbyś powiedzieć jakie lubi?- to by ułatwiło sprawę. No za to na sparing, to też aż się zapalił.
-Rarg-Nie ma tak łatwo. No i atak z góry na niego- Ja to w sumie pytałem serio- Potrenowałby z kimś bójki, nie bił się od dawna, nigdy w tym nei był jakoś dobry ale no...

No i mój plan poszedł się sypać - Hymm... No mógłbym - smutno mi się zrobiło - Mama lubi mało słodkie ciasta ale żeby były chrupkie i z kremem albo no z tym wiesz jakimiś owocami - opisałem tak w skrócie.
Zaśmiałem się kiedy tak na mnie napadł - Spoko, nie widzę problemu ale wiesz w pokoju to tak średnio - nie chciałbym nic tu rozwalić i nie daj Boże popsuć książek z biblioteki, nie wiem ile wynosi kara za uszczerbek na zdrowiu kawałka papieru. Nie specjalnie chciałem się też o tym przekonać - Możemy się wybrać na arenę albo do parku - zaproponowałem.

No i część problemów z głowy. Przynajmniej w razie czego, będzie mógł polegać na wskazówce kumpla.
-A tam- Machnął dłonią- No to wybierz gdzie chcesz, mi to obojętne- W końcu co za różnica gdzie tam się będą pojedynkować? No ale zostawił chłopaka aby jednak ten mógł czuć jakaś tam swobodę.