Wizard's World

Chętni zostali poinformowani o miejscu i dniu spotkania. Był to ratusz. Tutaj burmistrz czekał na "śmiałków". Miał do przedstawienie chętnym zadanie. Oczywiście do tego formularz do podpisania aby zabezpieczyć go przed tym co się może wydarzyć. Nie chciał aby potem były z tego powodu problemy.


-----
-Osoby biorące udział w wyprawie proszone są aby w podpisie wpisali ekwipunek jaki zabierają na wyprawę czyli np. lina, torba czy jakieś eliksiry.
-Fabularnie wydarzenie będzie osadzone dopiero na końcu wyprawy lub pod jej koniec aby unikać "przerwy" większej niż powinna zaistnieć.
-Bilokacja
-Proszę aby postacie starały się chociaż napisać jeden post na dzień.

No że się dowiedziałem o nowej wyprawie to no, to się poszedłem zgłosić no. Nie ma co szefa też poinformowałem ale no to było priorytetem i takie tam.
To ten no teraz pozostaje czekać na resztę ekipy i no na ziomeczka od ogłoszenia bo no. Nie wiem co będzie trzeba robić i takie tam. Ciekawe co na nas będzie czekać.

Kobieta postanowiła wybrać się na tę wyprawę z ramienia straży. W końcu wypadałoby aby w takiej sytuacji, ktoś z władz jednak również tam był. Przynajmniej poza randomowymi osobami, które odpowiedziały na wezwanie. Dostrzegła już zielonowłosego. Westchnęła, tyle czasu udawało jej się go unikać. Trudno.

Kimi jak to ona, długo nie potrafi usiedzieć w jednym miejscu. Jej natura pcha ją wiecznie ku podróży a wyprawa była dobrą podstawą by się choć trochę wyrwać z tawerny i nie zmienić otoczenie. Poinformowała Sylvana o swym planie dodając, że wróci na dowód swych słów zostawiła parę rzeczy u niego a zabrała tylko część.

Zostawiła Takaro w domu nie chcąc go ciągać ze sobą na długą wyprawę. Wiedziała gdzie ma się udać czytając ogłoszenie, znowu spotka się z burmistrzem. Zastanawiała się czy tym razem także wystąpią jakieś nieoczekiwane wydarzenia jak za poprzedniej misji "pomocy".
Weszła do pomieszczenia witając się - Dzień dobry - uśmiechnęła się delikatnie do zebranych. Jak i tym razem zebrała się grupka kilku śmiałków. Widząc zielonego nieco humor jej się popsuł ale nie dała tego po sobie poznać. Podeszła do Bjorn - Miło Panią widzieć - przyznała. Od czasu gdy już nie pracuje w straży nie miała okazji spotkać kobiety.

Długo się wahała czy się zgłosić. W końcu stwierdziła, że szybko nie nadaży się okazja by zobaczyć trochę świata i przy okazji zrobić jakiś dobry uczynek.
Ufała Helionowi powierzając mu prowadzenie kwiaciarni.
Wchodząc przywitała się a widząc znajomą twarz mężczyzny o zielonych włosach uśmiechnęła się do niego. Nabrała więcej pewności i rozejrzała się po reszcie zgromadzonych. Nikogo więcej nie kojarzyła.

Poczekał jeszcze jakiś czas nim upewnił się, że wszyscy sie zebrali. Wtedy przeszedł do swojej mowy.
-Dzień dobry. Miło widzieć, że mieszkańcy miasta chcą wesprzeć jednego z naszych kluczowych sojuszników- Zaczął i rozwarł ręce a zaraz potem kontynuował-Na miejsce dostaniecie się portalem ale nim ruszycie powinniście podpisać oświadczenie o oddaleniu wszelakich roszczeń wobec naszego miasta i mnie w razie wypadku, okaleczeń czy zgonów- No jeśli ktoś umrze to i tak nie będzie miał już powodów do reklamacji. Wskazał na biurko na którym były formularze.
-Po podpisaniu odpowiadam na pytania- Te, które uzna za słuszne.

Zawsze była na czas. Nigdy nie zdarzyło jej się spóźnić. Chyba że teraz. Weszła, z delikatnym sapaniem, wypierając z siebie fakt, że jest czerwona. Zdążyła akurat, jak mężczyzna zaczął od "dzień dobry", więc nie było tak źle, jak sądziła. Skinęła (z lekkim niesmakiem) do towarzystwa, próbując w ten sposób przeprosić ich za ten nietakt. Rozejrzała się w poszukiwaniu jakichś magów (tak jakby rozpoznanie ich na pierwszy rzut oka było czymś łatwym) i jakoś pominęła tą część o zgonach, poszła podpisać oświadczenie, marszcząc czoło, czytając je, ale nie nie mówiąc.

No jakby nie patrzeć byłem rodzynkiem tutaj, no no może to nie zadanie dla mnie ale nie. Sam Panie to hymmm... Sama przyjemność ale no Ognista bez swojego przydupasa? Kurde szkoda nie będzie kogo wkurzać i no Blondynka dawano jej nie widziałem. Przywitałem się ze wszystkimi i no chciałem pójść zagadać do przybyłych kobiet ale no właśnie weszła Różowa to no. Odwzajemniłem uśmiech podchodząc do niej bliżej - Fajnie, że jesteś - powiedziałem wesoło do szefowej Helka. No i ten Burmistrz zaczął gadać.
No cóż mogłem zrobić podszedłem i no podpisałem to co miałem bo jakoś zgonu nie przewidywałem w przyszłość. No na pewno nie ten przed wczesny.

Nie pamiętała, kiedy weszła w współpracę z większą grupą. Ostatnie lata spędziła sama. Zazwyczaj jej pracowanie z innymi kończyło się fatalnie albo się rozdzielano. Wzięła formularz do ręki czytając czy nie ma tam jakiegoś zapisu o ewentualnych zwrotach kosztów gdy misja się nie powiedzie. Zapiski o urazach czy śmierci potraktowała z przymrużeniem oka. Świat zawsze był niebezpieczny.