Strona 1 z 1

Ulica główna

: pt lis 19, 2021 7:25 pm
autor: Tkacz Losu
Główna ulica prowadząca przez środek dzielnicy. Od niej odchodzą mniejsze uliczki, które prowadzą do domostw, zakładów rzemieślniczych czy stragany.

Re: Ulica główna

: czw cze 02, 2022 9:42 pm
autor: Khalid Grayter
Przechadzał się ulica oglądając towary i sprawdzając czy nie ma czegoś ciekawego. Nie wiedząc czemu naszła go ochota na gałkę lodów. No co za głupie myśli chodzą mu po głowie. Zgaił się za to. Powinien rozmyślać o czymś innym, a nie o lodach. Dawno go tutaj nie było. Teraz ma dużo czasu aby nadrobić stracony czas. Pewnie jeszcze an targu rybnym zakupi sobie cos świeżego an dzisiaj i może na jutrzejszy dzień.

Re: Ulica główna

: ndz cze 05, 2022 8:13 pm
autor: Khalid Grayter
Zakupił potrzebne rzeczy i postanowił wraz z wiosną zmienić lekko swój wygląd. Skierował się do fryzjera. Wszedł do środka.
-Dzień dobry- Powiedział wesoło do pani fryzjerki.
-Proszę, niech pan usiądzie- Wskazała Khalidowi fotel.
-Dziękuje- Zajął miejsce- chciałbym skrócić sobie włosy, robi się ciepło i czas na lekkie odświeżenie wyglądu- Kiedy to mówił fryzjerka przygotowała wszystko co jest jej potrzebne.
-Dobrze, nie potrwa to długo- posłała mężczyźnie lekki uśmiech i zabrała się do pracy. Po po dłuższym czasie skończyła.
Khalid zapłacił i wyszedł. Czuł się dobrze w nowej fryzurze. W duchu śmiał się na reakcje ludzi w pracy. W końcu od długiego czas miał ciągle włosy tej samej długości. Od kilku lat nie ścinał się krócej. Skierował się do mieszkania.

Re: Ulica główna

: ndz sty 08, 2023 5:03 pm
autor: Bjorn
Miała przejść się do lasu pobiegać z młodym ale zmieniała plany. Dzisiaj spacer odbędzie się po mieście. Mało satysfakcjonujące pewnie dla wilkora ale trudno. Chciał zrobić kilka nie dużych zakupów. Pewne rzeczy siedziały jej w głowie i postanowiła ej zrealizować. Potem zapyta o zadnie głównego zainteresowanego. Kilka godzin spędziła na spacerze, głownie w okolicy portów. Dyscyplinowała juniora. Na koniec spaceru zrobiła zakupy i skierowała się do domu.
zt.

Re: Ulica główna

: wt wrz 09, 2025 5:48 pm
autor: Zaya Fleres
- Albo raczej obietnica - powiedziała przekornie, a na dalsze jego słowa, spiorunowała go wzrokiem. To. ON. Wytrzymywał. Z. Jej. Tonem. Oddech. ON. Cały ten spektakl wyglądał jak wyglądał, bo to jemu chciało bawić się w bycie wyjątkowym, a teraz niby ona była tym, kto był ostatecznym testem w wytrzymywaniu ludzkich zachowań? Kpina...! Ale nie chciała już tego komentować, bo i tak ją zignoruje, jak połowę jej sukcesów słownych. Ale przynajmniej wiedziała, że wygrała.
Z każdym jego "nie martw się" czy "spokojnie", Zaya martwiła się jeszcze mocniej. Jak na nią po prostu zlewał jej obawy, że jakoś to będzie, w końcu kto jak kto, ale on to potrafi się zachować. Z tym że nie dał jej ani razu powodu, dlaczego miałaby mu zaufać i to nie jego sklep był "zagrożony" nim. Dlatego patrzyła na niego bezradnie, jak machał sobie ręką na jej ostrzeżenia, czy rady. Jak ten sklep nie wybuchnie do końca tygodnia, to będzie sukces.
- Zwłaszcza specjalnie - powiedziała zrezygnowana, gdy napomniał o wybuchających składnikach. Pewnie po tym dniu zacznie cierpieć na przewlekłe migreny.
Spojrzała na niego zaskoczona - Ale jak to, czyżby nie podobało Ci się? - Sama najchętniej przerobiłaby ten pokoik na coś przydatniejszego, sama z niego nie korzystała, ale to nie ona była właścicielką - To łóżko słomiane w nowym pokoju też chyba nie podejdzie. - Tak, czuła przyjemność z delikatnego podkąszania maga, zwłaszcza jak ten próbował być milszy? Albo raczej mniej... specyficzny? Ciekawe czy i on miał swoje granice - na tę myśl uśmiechnęła się ironicznie.
Na to całe przedstawienie z nazwiskiem, zareagowała nijak. Ani nie kiwnęła głową, nie uśmiechnęła się, nawet ironicznie, nie przewróciła oczami. Po prostu zamknęła sklep i go wyminęła. Jakby zupełnie ją to nie obchodziło. Jak sam był bezczelny, to niech ma za swoje, o.
Powietrze wieczornego, kończącego się lata wleciało do jej nozdrzy niosąc ulgę, delikatny wiaterek dopomagał temu. A potem spojrzała na Kaela i westchnęła ciężko. Dalej nie wiedziała, co ma z nim zrobić. Cała ta sytuacja była, delikatnie mówiąc, dziwna. Właśnie "zaadaptowała" bezdomniaka. Tyle że ludzkiego. Takiego wrednego. Ech.
Prowadziła go szybko przez ulicę, skręcając w coraz liczniejsze boczne ulice, żeby jak najszybciej dotrzec do domu, gdzie nawet od niego nie odpocznie. Małe utrapienie.
- To jak, wolisz, żebym teraz czy rano Ci przycięła brodę?- Odezwała się w końcu, patrząc na niego w świetle nocnych lamp, no nie było ono korzystne dla niego. Będzie musiała go doprowadzić do porządku.
- Nie wiem, jakie warunki panowały w tych Twoich burd... tawernach - Zatrzymała się i po jej wzroku mógł rozpoznać, że tego samego od niego oczekuje. - Ale w domu nie zachowuj się tak - Tu wskazała dłonią na całą jego postać. - Zapewne po prostu nie dostrzegam Twojej... czarującej osobowości - Chciała zabrzmieć miło, żeby go zbyt nie urazić po wcześniejszym komentarzu, ale chyba coś jej nie wyszło? - Ale. Jak dobrze wiesz, mieszkam z rodzicami, a Twoimi pracodawcami. Lubią spokój. Powagę. Na Twoje zaczepki mogą nie zareagować tak dobrze jak ja. Dodatkowo, ojciec ostatnio... Nie najlepiej się czuje. Więc będę wdzięczna, jak się będziesz dobrze zachowywać. - W jej niby spokojnym głosie, mogłeś usłyszeć prośbę, poważniejszą, niż gdy mówiła o składnikach alchemicznych. - Zaraz będziemy, dom jest przy tamtej uliczce.

/zt?

Re: Ulica główna

: śr wrz 10, 2025 2:13 pm
autor: Kael Morrigar
Kael musiał się powstrzymać, żeby nie parsknąć śmiechem, kiedy ona znów próbowała wywrzeć presję.

– Obietnica, powiadasz… – mruknął, idąc obok, z rękami założonymi za głowę, jakby byli na spacerze, a nie marszu do twierdzy rodzinnej. – Widzisz, ja dotrzymuję obietnic tylko wtedy, gdy ktoś potrafi je trzymać nade mną jak topór. W innym wypadku… cóż, lubię improwizować. Ale to chyba nic złego, Prawda?
Na jej rezygnację tylko wzruszył ramionami.
– No co? Przynajmniej będziesz miała powód, żeby ćwiczyć zaklęcia gaszące pożary. Zawsze mówiłem, że praktyka lepsza niż wiedza z podręczników.
Spojrzał na nią, kiedy wspomniała o łóżku.
– Słomiane posłanie? – zmarszczył nos. – Wiesz, może i wyglądałem na osobę ubogą, ale mam swoją dumę. Jak już mnie przygarniasz, to daj mi chociaż kawałek normalnego materaca, a nie legowisko dla kozy. – Posłał jej kpiący uśmiech. – Ale chyba tylko mnie sprawdzasz bo jakby czekała na mnie słoma to by znaczyło że ty się źle sprzedajesz.
Dumny z siebie uśmiechnął się do Zayi szyderczo.
Wpadł w myśli ponownie, wciągnęło go świeże powietrze, westchnął z wyraźną ulgą.
– No, wreszcie coś znajomego. Przynajmniej ulica jeszcze mnie nie ocenia. – Wciągnął powietrze, mrucząc. – Chociaż… pachnie tu lepiej niż w moich „burdelach”, jak to tak ładnie nazwałaś.

Kiedy padło pytanie o brodę, zatrzymał się teatralnie i przejechał dłonią po zarosłej twarzy.
– Teraz? – zapytał, udając grozę. – Tylko nie wyciągaj srebrnych nożyczek, bo jeszcze pomyślę, że chcesz mnie uświęcić. – Roześmiał się cicho. – Ale dobrze, niech ci będzie. Rób, co musisz, bylebyś nie obcięła mi uszu.

Na jej wskazanie całej jego postaci uniósł brew i zerknął w dół, jakby naprawdę pierwszy raz dostrzegał, że wygląda jak… no, jak wygląda.
– Aaa, czyli w domu nie mam być sobą? – mruknął. – Dobra, rozumiem. Maskarada. – Po chwili wzruszył ramionami i dodał spokojniej: – Zresztą, nie martw się. Wiem, co to choroba w rodzinie. Twój ojciec nie usłyszy ode mnie żadnych… „żartów karczemnych”.

Nie żartował. Choć głos miał jak zwykle – lekko przekorny, z pazurem – to wewnątrz aż coś mu ścisnęło. Długo już nie czuł, że ktoś mówi o rodzicach tak… zwyczajnie. Bez wstydu, bez gniewu. I może dlatego chciał się zachować lepiej. Chociaż przez chwilę.

Skinął głową w stronę uliczki, na którą wskazała.
– No to prowadź, pani alchemiczko. Ale ostrzegam… jak zobaczę Stodołę, to od razu zawracam.

/zt