regulamin i zapis     
   FAQ    
   kompendium   
   poszukiwania   
   nieobecności     
== Ogłoszenia ==



Wydarzenie w dalekiej krainie zostało ukończone. Postaci wróciły z nagrodami. Niestety wiedza o tym co się tam zaczęło dziać jest poza wiedzą większości z nich.

Zapraszamy do Aktualizacji Dodano kilka rzeczy

→ Zapraszamy Wszystkich na Świąteczną Ucztę, która odbędzie się od 20 grudnia do 9 stycznia. Więcej informacji znajdziecie więcej :)

Wszystkiego dobrego z okazji Mikołajek i witamy z powrotem! Zapraszamy do Aktualizacji aby przekonać się jakie nastały zmiany!

→ Z okazji Dnia Kobiet Administracja życzy Paniom wszystkiego najlepszego z okazji Waszego święta. Niech Los Wam sprzyja.

→ 14 lutego odbędzie się bal walentynkowy. Obowiązkowo stroje przedstawiające figurę szachową lub kartę.

→ Kolejna szansa na zdobycie losu na loterię. Tkacz Losu do końca dnia (12.02) czeka na zdjęcia tego jak świętowaliście Tłusty Czwartek. Więcej informacji w wiadomości od Tkacza i w Aktualizacjach.

→ Do Regulaminu Gry dodany został punkt 19 dotyczący dodatkowych awatarów.

→ A może hasło na pokój prywatny? Dowiedz się więcej.

Cross City odbudowuje się po ataku smoków, który nastąpił ponad miesiąc temu


== Media ==

Nasz FacebookNasz discordNasze DA
== Fabuła ==
♦♦♦♦♦♦♦♦


Nastała zima...

❋ Śnieg spadł, kilka mieszkańców z Cross City wróciło po wyprawie, która trwała dłużej niż powinna... Za to w mieście panuje względu cisza.
❋ Odnalazła się zaginiona strażniczka,Ketuseki Ōkami. Obecnie przebywa w szpitalu.
❋ Niedawno jeden ze szlachciców został... pokarany przez ojca i wysłany do znalezienia sobie, o zgrozo, pracy. Do tego dostał pyskatego niewolnika, którego ma... ułożyć.

♦♦♦♦♦♦♦♦


Spokojna wiosna

Od czasu ataku bombowego w mieście zapanował dziwny spokój. Przestępczość nadal istnieje ale nie dzieją się żadne większe ataki. Nawet nielegalny handel towarami czy narkotykami jakby się ukrył, bojąc się wynurzyć na powierzchnie. Czy to cisza przed burzą czy skutki zmorzonych patroli na ulicach...

♦♦♦♦♦♦♦♦

Atak bombowy!
W ostatnim czasie grupy przestępcze coraz śmielej działają na terenie miasta. Rozboje, ataki, pobicie czy kradzieże. Dowódca na tyle na ile ma możliwości walczy z nimi. Ci jednak posuwają się jeszcze dalej organizując zamach bombowy. W biały dzień wybucha bomba niszcząc część strażnicy jak i areny.

♦♦♦♦♦♦♦♦

Zima, 45 lat po Kataklizmie

Po wydarzeniach jakie miały miejsce 10 lat temu, kiedy bogowie starli się w boju, radni postanowili, że nastały nowe czasy i wraz nimi trzeba zmienić system czasu. Ustalono, że w Cross City i przyległych mu miejscowościach i ziemiach Kataklizm będzie od teraz rokiem 0. Od tamtego momentu stosowano się do nowych zasad wprowadzonych przez radnych. Ułatwiło to urzędnikom uporządkowanie papierologi.

Tak więc, według nowych ustaleń, śmierć Smoczego Boga nastąpiła w 35 roku. Od tego czasu samo Cross City bardzo rozwinęło się i powiększyło swoje tereny. Stworzyło port aby móc handlować z odległymi miejscami. Przebudowane zostały dzielnice i stworzona kopalnia zapewniająca dostęp do kryształów.

Miastu w rozwoju pomogli Patroni, osoby, które albo miały majątek, możliwości czy też inne przydatne dla miasta zdolności. Każda taka osoba dostała tytuł Patrona co daje im dodatkowe prawa, których zwykli mieszkańcy nie mają. Jest to gest podziękowania ze strony włodarzy miasta...

Ten okres był spokojny, nie wydarzyło się nic większego co zagrażałoby miastu.

♦♦♦♦♦♦♦♦

==Faza Księżyca==



Pełnia:
od 25 do 27 stycznia
==Pogoda==

W dzień

Słońce schowane za chmurami, czasem lekko wyjrzy. Śnieg lekko pruszy i brak wiatru.
Temperatura od 1 do -5 stopni

W nocy

Noce chłodne z bardzo silnym wiatrem i padającym śniegiem Temperatura od -3 do -10 stopni

Sylvan Vulkodlak

Znajdują się tutaj stare Karty postaci aby gracze mogli edytować, skopiować je itp.
Dział zostanie ukryty za miesiąc.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Sylvan Vulkodlak
Punkty Przygody: 3,68 
Posty: 744
Rejestracja: sob wrz 26, 2020 11:21 am
Medale: 4
Poziom Zdrowia:
300 + 125 (425)
Poziom Mocy:
100
Karta Postaci:
Statystyki:

30

50 + 10 (60)

20

60

20

40
Stan portfela: 2460
Przedmioty magiczne:
Kamizelka + 100 HP
Spodnie sk.wz +25hp

Imię i nazwisko/pseudonim: Sylvan Ragrin Vulkodlak
Data urodzenia: 13.02.1978
Data przebudzenia/przemiany: 15.03.1983
Rasa: Wilkołak
Wygląd:
Mężczyzna o włosach w kolorze platyny. Na twarzy ma lekki zarost, a oczy zaś barwy niemalże szkarłatnej. Znajduje się na niej dość duża blizna po pazurach, cztery równoległe szramy z czego dwie najdłuższe i głębsze.
Dobrze zbudowany. Jest wysoki jak przystało na wilkołaka swego rodu. Ubiera się przeważnie w skórzane ubrania, często ma bandaże na rekach lub karwasze skórzane zasłaniające rękę od nadgarstka do okolic łokcia. Jego głos jest spokojny, pewny siebie i stanowczy w brzmieniu. Jego ciało pokrywają blizny oraz tribalne tatuaże. Na szyi nosi wisior szklany w kształcie kła na łańcuszku oraz obrączkę na rzemieniu.

Jako wilkołak ma sierść czarną z czerwoną grzywą, a oczy zaś mienia się krwistą czerwienią. Jako bestia mierzy ponad 2,5 metra i waży około 526 kg. Mimo wielkości porusza się szybko i zwinnie, zaś ciosy wymierza z bardzo dużą siłą. Posiada na lewej łapie i w miejscu serca czerwonawe glify oraz na pysku dość duża blizna po pazurach, cztery równoległe szramy z czego dwie najdłuższe i głębsze.

Historia:
Echa przeszłości
Cisza. To pierwsze co doszło do moich uszu. Nie taka jak w pustym pokoju. Wtedy słychać szum wiatru, pracujące drewno czy cokolwiek . To taka martwa bezdźwięczna cisza. Czy umarłem? Otworzyłem oczy. Czerń, tak głęboka i tak ciemna, tak aksamitna. Tak nie wygląda krainach duchów. Gdzie jestem w takim razie? Co się ze mną stało, co się stało z innymi. Tyle pytań i jakaś taka rozpacz wlewająca się we mnie. Miesza się wraz z pustką i brakiem odczuwania. Nie rozumiem co to wszystko znaczy czemu to tak jest. Nic nie pamiętam.
Skup się... mocniej, przypomnij sobie wszystko, co się działo i dlaczego jestem w tym dziwnym miejscu. Obrazy wspomnień nie są takie jasne i tak trudno mi się na tym skupić. Co jest prawdą a co tylko wytworem zakrzywiania przez czas. Ile z tego co pamiętam są moimi wspomnieniami. Zamknąłem powieki, skupiłem się. Myśli same płyną i nacierają. Teraz widzę ale ile z tego się wydarzyło, ile z tego jest moim życiem.

Odległe lasy Vorkuty, miasteczko, dom. Dzieciak w czarnych włosach z czerwonymi akcentami. Młody ja. Taki beztroski. Moja ukochana siostra i najlepszy kumpel. To były czasy. Siostra zawsze była oczkiem w głowie ojca. Nie przeszkadzało mi to zbytnio. Brakowało mi trochę ciepła, ojciec jak i dziadek zawsze ostrzej mnie traktowali. Jako mężczyzna miałem być silny, miałem umieć walczyć i być posłuszny. Matka zawsze była moja podporą, tak. Czułość i troska, zawsze mogłem na to liczyć z jej strony.
Moja podpora.
Nie lubiłem chodzić do szkoły, wolałem z kumplem, Fenrirem, biegać pod dachach i jak na dzieciaków przystało, łobuzować. Kradło się jabłka i inne takie rzeczy. Nie z głodu a dla wyzwania. Potem było tłumaczenie i lanie ale co się zabawiło to się zabawiło. W deszczowe dni rzucało błotem i biegało po lesie.

Sonia... Czemu myśląc o niej czuje taki ból? Taki wewnętrzny. Moja kochana młodsza siostra. Co z nią się stało. Nie wiem. To moja wina. Zawsze moja. Powinienem ją chronić. Siostra... kłamstwo, które wbijano do głowy, może to to właśnie sprawiło, ze stało się to co się stało? Nie wiem. Zawsze ją kochałem i chroniłem ile tylko mogłem.

Cisza znów nic. Skup się. Nie mogę zapomnieć muszę pamiętać. Nie mogę się bać.

Księżyc, pełnia. Pierwsza w moim życiu. Nigdy jej nie zapomnę. Ból tylko to pamiętam z niej. Długotrwały ból i gniew. Wszytko zaczęło się od tego. Przemiana, we wilka, narodzenie się na nowo. Skrócono mi smycz. Koniec z beztroską, ile miałem lat? Nie pamiętam. Pamiętam chłód kamiennej piwnicy. Tak. Tam dziadek mnie szkolił. Mimo bólu, łez. Jestem wilkołakiem muszę panować nad sobą. Musze umieć, muszę...
Czy wtedy zabiłem po raz pierwszy i wyparłem to z umysłu zaprzeczając?

Nie. Po raz pierwszy widziałem śmierć, to jak ginie inna osoba. Po raz pierwszy spróbowałem ludzkiego mięsa i krwi. Było to coś paskudnego. Nie mogłem się sprzeciwiać. Nie miałem nic do gadania. Od tamtego momentu dziadek zajmował mi większość czasu. Sonia się uczyła czarów i innych takich a ja byłem szkolony do walki i zabijania. Dziadek zawsze mi powtarzał, że ludzie to jak krowa czy koń- zwierzęta juczne. Czarodzieje za to najgorszy sorta, zuchwali. Muszę umieć z nimi walczyć. im w głowach tylko dominacja, poniżanie nas i wykorzystywanie. nie można im ufać. To nic nie warte ścierwa. Tak bardzo mi to wyryło się w głowie, że ciężko było myśleć inaczej. Dnie mijały mi na szkoleniu we walce w ręcz, mieczem, kontroli, wykorzystywania i gromadzenia nienawiści, gniewu w sobie aby ją wykorzystać w boju. Nie widywałem często Fenrira, siostrę czy matkę. W kółko to samo, a każde niepowodzenie i nieposłuszeństwo było srogo karane. Nie wolno mi było się sprzeciwiać, mam robić co mi każe.

Tak nie powinno być. Nie powinno się krzywdzić, zabijać od tak.
Wtedy zdarzyło się to, śmierć mojego ojca. Został zamordowany przez łowców. Dziadek na tym przykładzie dał mi do zrozumienia, że ma racje. Nie można ufać czarodziejom. Dla nich jesteśmy niczym innym jak bestiami i musimy umieć ich zabijać i walczyć alby bronić bliskich. Ja mam bronić Sonię. Wysłano nas do Anglii, do ciotki. nie lubiłem jej i ze wzajemnością. Unikałem jak mogłem bycia w jej domu. Kilkakrotnie uciekałem i zarabiałem poprzez...
Właśnie ten czas tak mi się zamazuje ile z tego jest prawda a ile dopowiedzeniem wywołanym brakiem jasności? Tańczyłem. Byłem kurde dzieciakiem. Tańczyłem erotycznie nie wiedząc wtedy co i jak. Nie znając takich określeń nawet jak pedofilia czy seks. Czy byłem wykorzystywany do tańca i czegoś jeszcze? Nie wiem... Czym więcej o tym myślę, tym odpowiedź jest bardziej okropna. Czy to przez to wszystko moje życie intymne jest tak pokiereszowane i powalone?
Nie chce o tym myśleć... to wraca i drąży niczym kropla w skale. Czuje jakieś w sobie przerażenie? Czy teraz dopiero uświadamiam sobie co zaszło w mojej przeszłości?
Napadałem i okradałem, jako wilkołak nawet będąc dzieciakiem miałem siłę. Do tego byłem szkolony niczym pies na walki. Tak wtedy zabiłem. Po raz pierwszy na ulicy. Nie wiem kogo. Czy to dla kasy czy może miałem dosyć bycia zabawką? nie wiem, nie chce tego pamiętać. Nie wiem czemu to tak wraca i odbija się. To nic nie zmieni, nic już nie zmienić tego co było. Pamiętam to uczucie. Przerażenie, które jednak podniecało. Krew na dłoniach i to ciało. Czułem gniew i radość. To jest chore. Wróciłem do ciotki. Potem co było.. nie pamiętam.
Szkoła czarodziejów wezwała...

To był jeden z lepszych momentów mojego życia. Tak.. pamiętam. Czułem się tam jak w prawdziwym domu. Jak na elitarne szkołę przystąpiło były tam cztery domy i trafiłem do jednego z nich. Siostra trafiła do innego. Nadal jednak ją broniłem przed natrętami i adoratorami. Może byłem w tym nachalny. To szkoła zapewniła nam bezpieczeństwo przed łowcami. Dostawaliśmy eliksir, który pozwalała częściowo zachować trzeźwość umysłu. Nie oznaczało to, że byliśmy tam jak owieczki- łagodni. Fenrir też trafił do domu gdzie ja. Nasza więź tylko w tym okresie wzmocniła się. Byliśmy jak bracia. poznałem wielu świetnych ludzi. Strasznie mnie to wewnętrznie targało. Wbijano mi do głowy jedno- ludzie i czarodzieje to żarcie i śmieci. Ja za to poznałem kilku świetnych ludzi i nawet zakochałem się w czarownicy. nie potrafiłem jednak panować nad sobą. Krzywdziłem przyjaciół. W szczególności przed pełnią. Nie umaiłem sobie radzić z rozdarciem. Z byciem myśliwym a byciem kimś normalnym. Moja dziwna część mnie już wtedy łaknęła krwi i mordu. Nie umaiłem panować do końca nad tym. To było takie silne. Zabiłem w pełnie nauczycielkę. Ona wierzyła we mnie, pomagała mi. Zamordowałem ją wraz z innym wilkołakiem na wieży. Nie ukarano nas. Za duży panował wtedy w szkole chaos. Starano się nad wilkołaczymi uczniami zapanować w jakiś sposób. Nie każdy z nas był mordercą.

Kilka lat potem zamordowałem przyjaciela, Parkera. Zrzuciłem go z wieży. Ciało zakopałem i jakoś sprawa ucichła. Szkoła starała się tuszować takie sprawy, zbyt mógłby nadwerężyć ich czystą opinie.
Nie byłem najlepszym uczniem. Nauka szła mi opornie. Nie zależało mi na nauce czarów, Na co mi to niby? Podrywałem dziewczyny i nawet mi to jakoś szło. Byłem mimo różnych zdarzeń bardzo wesołym chłopakiem. Lubiłem się wygłupiać.
A może to tylko projekcja umysłu, który próbuje się tłumaczyć i wybielić?

Co pełnie coś się działo, mniejszego lub większego. Co jakiś czas musiałem wracać do Vorkuty. nie były to miłe powroty. Ojciec wymagał abym zarabiał. Byłem kurde nadal dzieciakiem. miałem dalej ćwiczyć walkę. Wysyłał mnie na walki w klatkach dla amorów. Dziwne to walki. Brały w ni udział różne kreatury od wilkołaków po nawet zmiennokształtnych. Wiele z tych walk przegrałem. Nie da się tego zapomnieć. Każda porażka bolał podwójnie. Dziadek nie dawał mi żadnej porażki i sprawiałbym pamiętał, że mam wygrywać. Mam walczyć tak jakby groziła mi śmierć. Mam wkładać w to pełnie furii. Nie mieć litości. Do szkoły wracałem pokiereszowany ale nikt nie pytał z kadry.
Może jakby ktoś zareagował byłoby inaczej? Tak było ciche przyzwolenie, bo w końcu jestem tylko wilkołakiem. Niejednokrotnie dawano mi to odczuć. Jestem tylko wilkołakiem- bestią. To mnie jednak nie dobijało, cieszyłem się ile mogłem z życia w szkole.

Cisza... Muszę wszystko poukładać. Czy już wtedy było we mnie to zło? nie wiem. Nie pamiętam. Mam czas ale nie chce siedzieć tutaj w mroku i ciszy. Chce coś czuć, nawet jeśli to będą wspomnienia chce mieć iluzje, że moje istnienie to nie tylko sen.


W końcu nadszedł czas kiedy musiałem opuścić szkołę. Nie miałem gdzie się udać. Sonia... Nie wiem gdzie ona się udała. Była zawsze bardziej zdolna. Zająłem starą sypiącą się chatę niedaleko miasteczka, które było nie tak daleko szkoły. Stałem się bezdomny i samotny. Jakoś jednak dawałem sobie radę i nie poddawałem się. W wolnej chwili to co zarobiłem przeznaczałem na szkolenie się w zakresie medycyny. No aby móc być kimś pokroju pielęgniarza czy coś. Wiedziałem, że aurorzy mnie śledzą, obserwują. Już robili to jak byłem w szkole ale jej mury chroniły bardziej. Nie robiłem niczego co łamało by prawo. Tylko te pełnie. Tak w pełnie ciężko było im mnie upilnować, w końcu wilkołaki się zmieniały i musieli pilnować innych. Ja byłem gdzieś na jakimś wygwizdowie zniszczonym domu. Pełnie jednak były krwawe. nie miałem eliksiru ani żadnej kontroli na sobą. Mordowałem i to z wielką satysfakcją posilając się ciałami. Na co dzień odmawiałem sobie jedzenia, byle móc jakoś przeżyć i tyle. W pełnie ucztowałem na ofiarach. Dołączałem czasem do innych drapieżników takich jak wilkołaki czy wampiry. Przez to nie można mi było bezpośrednio postawić zarzutów. Chyba, nie wiem. Aurorzy w szczególności jedna, Silvia, bardzo mnie nie lubili i chcieli zapuszkować.

Nie wiem co mnie naszło ale zaprosiłem ją do "siebie". miałem magiczne radio. Przyszła co mnie zaskoczyło. Nie byłem dobry w sprawach kobiecych. Jakoś wyszedłem z formy. ale upiekłem coś.. No ale ja i robienie jedzenia... Spaliło się i musiałem dać kanapki. Dla rozrywki zatańczyłem przed nią. Nie normalnie. Znałem taniec striptizerów, tym też dorabiałem. Byłem dobrze zbudowany i jeszcze nie miałem tylu blizn. Jakoś to wyszło.

W szkole poznałem kuzyna, był dalekim kuzynem ale jednak. Był członkiem szlachetnego rodu i zakonu. Byli w nim obecnie głownie czarodzieje ale to inna sprawa. Jak ukończyłem naukę trochę bardziej się z nim zbliżyłem. Trenowałem walkę bronią białą. Też dostałem prace w szkole więc się ustabilizowałem finansowo. Myślałem,że jakoś to będzie, że dam radę i będę żył swoim życiem tutaj... Jaki ja byłem głupi.

Silvia w postaci sokoła co pełnie mnie śledziła. No nie w każda ale dość często. Uniemożliwiała mi przez to mordowanie. Nie zawsze zdążała jednak. Nie wiem czemu mnie nie zamknęła. Po pełni nie raz była przy mnie. Kiedy ja nagi leżałem gdzieś w śniegu czy pod jakimś krzakiem w lesie. Nie wiem, może lubiła podglądać nagich facetów, nie chce w to drążyć. Czułem się jednak przez jej obecność dość niekomfortowo. Po pełni także nie raz rozmawialiśmy. Nie pamiętam o czym. Jakoś tak otwierałem się przed nią. Nie powinienem był. Brak jednak chyba drugiej osoby robił swoje. Ciągle jeździłem do dziadka i dalej byłem.. szkolony. Bałem się go całe życie, jeszcze bardziej kiedy dowiedziałem się, że to mój ojciec i wiele rzeczy to kłamstwo.

W między czasie pojechałem wycieczkę, kolonie coś takiego z uczniami szkoły w postaci właśnie pielęgniarza. Jak na złość Silvia też na niej była i do tego ze swym młodszym bratem. W pełnie głupek wypuścił mnie co skończyło się dla niego bardzo źle. Przeżył.
Bałem się, że zamknie mnie za ten incydent.

Nie pamiętam czy to tak było a może inaczej. Nie mogę sobie tego przypomnieć. To było tak bardzo dawno temu.


Otaczało mnie dużo ludzi, którzy nie życzyli mi źle. Ja ich krzywdziłem. Kilka razy pawie zginąłem, w pełnie... Oni się bronili a ja tak bardzo pragnąłem ich zamordować i to w najbrutalniejszy sposób jaki mogę. Do tej pory czuje to. Kiedy tylko przypominam sobie te chwile. Czuje podekscytowanie. To jest chore i nienormalne.

Będąc w szkole wziąłem pod swoje skrzydła innych uczniów będących wilkołakami. Byłem ich takim jakby liderem, osobą, która dba o ich naukę jak radzenie sobie z tym kim są. Liadon był chyba najstarszym z nich. Nie miałem dzieci i sam nie posiadałem dobrego przykładu nauki. On, Hannah czy Flora ale głownie on, był katowany w komnacie tajemnic. Nie umiałem inaczej uczyć panowania nad sobą, nad gniewem. Mimowolnie zasiewałem ziarna nienawiści do czarodziejów, za całe krzywdy jakie wykonali na naszej rasie. Chciałem dobrze ale byłem kiepskim nauczycielem. Starałem się. Te wszystkie dzieciaki, to była taka moja rodzina, którą chciałem chronić. Nieudolnie ale chciałem dobrze. Nie umiałem tego wszystkiego zrobić tak jak powinienem. Może właśnie brakowało mi tego ciepła rodzinnego i przez nauki i opiekę nad nimi wypełniałem w sobie te pustkę i potrzebę?

wychodziło mi to średnio ale przemoc, gniew były tym co znałem najlepiej tak mnie uczono radzić sobie. Adoptowałem Hannah, nie wyszło to mi na dłuższą metę. Nadal ich uczyłem jak być wilkołakiem ale radzili sobie sami dobrze. W pełnie czasem z nimi biegałem ale coraz częściej już sam. Towarzyszyła mi Silvia jako sokół. Ona zaadoptowała Vannadesse. Nie wiem, może jestem zboczony ale mi się podobała. Był to mały problem.

Mordowałem ale Silvia, z którą spotykałem się coraz częściej poza pełnią podobała mi się. To było coś innego i dziwnego. Nie było to z dnia na dzień tylko kiełkowało długi czas. Zakochałem się. Nie potrafiłem tego zrozumieć. nie czułem takiej emocji wcześniej. Oświadczyłem się jej ale odrzuciła je. To było dla mnie bolesne. Wiele trudno w samo odważenie się na coś takiego, a dostałem taki cios w policzek. Nie załamałem się jakoś tak mocno. Starałem się bardziej spodobać, ubiegałem o nią, pisałem listy, słałem kwiaty i wiersze. Wiedziałem, że ona jest taka praworządna a ja takim śmieć, taki morderca. Próbowałem pracować nad sobą. To nie jest proste kiedy całe życie wierzysz, że czarodzieje to śmieci i zło ale z drugiej strony lubisz ich. Lubiłem ludzkie mięso, krew czuć strach ofiar i czerpać przyjemność z zadawania im brutalnej śmierci i nie raz pozerajac żywcem. Kochałem jednak Silvie i nie mogłem tak robić. Taki konflikt miałem do tego mój ojciec. Dowiedział się o tym, że ubiegam się o rękę czarodziejki. Zostałem skatowany i to nie raz za to, że nie jestem posłuszny i że spotykam się z nią. Nawet wysłał nie raz zdjęcia z tego jak mnie skatował jej... Jak można być tak przesiąkniętym nienawiścią... Czasem myślę, że ojciec nienawidził wszystkich, którzy nie byli wilkołakami i którzy nie myśleli i nie robili co im kazał...

Nigdy nie potrafiłem jednak podnieść na niego ręki, nigdy nie opierałem się kiedy mnie katował lub torturował. Uważałem, że skoro ojciec tak mnie traktuje to zasłużyłem sobie na taki los. W końcu to ojciec, a ojca się słucha bezwarunkowo. On wie lepiej w końcu jest głową całej rodziny.

Ja jednak chciałem się zmienić. Chciałem być godnym bycia z Silvią. Nie chciałem być w jej oczach bestią, za jaką miało mnie wielu. Zmieniałem się powoli ale udawało mi się. Pracowałem nad swoja rządzą krwi i mordu. Pracowałem nad panowaniem nad bestią, która żyła we mnie. Ta kobieta... Ona była moją podporą dawał mi ciepło, którego mi brakowało. Ciepło nie seks, który pojawił się miedzy nami późno ale był świetny. Tak wtedy to już byłem pewny, ze chce być jej i tylko jej. Tak z niej skryta ale ciepła kobieta, która troszczyła się o innych, o swoją rodzinę i obcych. W końcu była aurorem, bezwzględnym dla przestępców. No i tutaj problem, bo ja byłem tym ... przestępcom mimo że zmieniałem się i nie chciałem krzywdzić.


W kulminacji mojego szału mordów jakie robiłem byłem poszukiwany. Trafiłem do mieszkania Vanadessy. Byłem u niej i cóż nie doszło do zbliżenia ale ona ciągle kokietowała, ja mam... Miałem słabość do pięknych kobiet. Do tego ona była pół czarodziejem pół wilą. Tak jakoś tak a one czy chciały czy nie miały w sobie taka magię. No ale wtedy pojawił się Thomas, mój kuzyn. Byłem zaskoczony i nie zdążyłem zareagować. Zostałem spętany magicznym łańcuchem. Zabrał mnie do więzienia pod ziemią. Jakoś pod siedziba aurorów. Byłem w szoku i zdezorientowany. Poczułem się zdradzony przez własnego kuzyna. Byłem potraktowany jak najgorszy przestępca. W końcu nim byłem... Przykuty grubymi posrebrzanymi łańcuchami do krzesła. Nie miałem możliwości żadnego ruchu. Byłem w pomieszczaniu, w którzy nie było drzwi, oknie niczego. Otaczały mnie kamienne ściany i jakieś magiczne światełko nad głową, które gasło i samo zapalało się kiedy aurorzy uznawali, że powinienem się obudzić. Ściana przede mną magicznie otwierała się jak ktoś chciał wejść. Sami aurorzy przez ścianę widzieli mnie. Pomieszczenie było małe, bardzo klaustrofobiczne. Nie mogłem się ruszać, od razu byłem przesłuchiwany. Nie pamiętniej pytań i co się działo. Czułem się okropnie. Chyba Thomas zaapelował aby mnie odkuto nie pamiętam kto dokładnie. Zrobiono i mogłem chodzić. Ale tam byłą cisza... nie tak jak tutaj, tę tutaj ciężko znieść tamta byłą podobna ale jakoś dało się tam siedzieć. Miałem tylko jakiś koc, którym mogłem się przykryć nic poza tym. Do jedzenia miałem dwie kromki chleba i szklankę wody na dzień. To wraz z warunkami sprawiało, że się załamywałem. Tego właśnie chciano. Więzień powinien się dać złamać i wszystko wyśpiewać. Tak złamano mnie i to całkowicie. Byłem tak długo tam trzymany, że mocno schudłem i wyglądałem jak cień samego siebie. Moim obrońcą w sprawie był Thomas. Oskarżono mnie o wszystkie morderstwa, które byłby przypisane wilkołakom. Sam potwierdziłem i przyznałem się do nich. Może mnie złamali ale nie pozwoliłbym aby zamknęli dzieciaki. Tego bym sobie nie darował. Tak więc ich winy też na mnie spadły. Groziło mi dożywocie w miejscu, które zniszczyłoby meni już doszczętnie. Na podstawie tego co się działo na sali, w której byłem skuty niczym dzikie zwierze abym tylko nie mógł drgnąć, na pobyt w szpitalu na piętrze dla obłąkanych na obserwacje. Tam też wylądowałem i byłem skuty do łóżka. Na pełnie usypiano mnie abym nie mógł nic zrobić. Byłem też tak skuty kiedy wybuchł pożar na środkowych piętrach. Ktoś rzucił Piekielną Pożogę. Dym dostawał się an wyższe piętra. nie mogłem się wydostać. Byłem pewny, że zginę w taki sposób- przykuty do łóżka. Nie pamiętam kto mnie wydostał, wiem, że byłem reanimowany. Medycy mieli problem i dylemat. Byłem groźnym mordercą. myślano aby pozwolić mi umrzeć lub pomóc mi w tym. Ostatecznie przywrócono mnie do życia. W całym zamieszaniu Silvia mnie... porwała. Wiedziała, że i tak zamkną mnie. Musiałem zniknąć i zniknąłem wraz z nią.

Tyle się wtedy działo... Tak, więzienie mocno mnie zmieniło. Pierwszy raz coś mnie tak bardzo złamało. Nawet ojciec nigdy aż tak mnie nie złamał. Także to sprawiło, że nie lubiłem ciasnych pomieszczeń i bałem się iść do więzienia. To jeszcze bardziej zryło mi głowę ale byłem z kobietą, która kochałem. Wybrała mnie zamiast kariery.
Przeszłość

Urodzony na północy Rosji we Vorkucie i tam spędził pierwsze lata z siostrą oraz ze swym przyjacielem Fenrirem. Po serii morderstw jakie tam zaszły na społeczności wilkołaczej przez łowców, został ze siostrą odesłany do dalekiej rodziny mieszkającej w Na dalszym kontynencie. Tutaj ukończył Szkołę Magii i łapał się różnych zajęć. Przeszedł szkolenie medyczne i został pielęgniarzem w ów szkole.

Tam też spędził dużo czasu poza domem ciotki. Częściej żył ulicą, nie cierpiał ciotki i jej zwyczajów. To ulica nauczyła go wielu rzeczy, tam też walczył na nielegalnych walkach ulicznych, dorabiał w ten sposób sobie.
W Szkole był na ogół spokojny a nawet zakukanym w sobie chłopakiem. Zamknięty w sobie żyjącym w swoim świecie. Kiedy nadchodziła jednak pełnia budziły się instynkty, który nie cierpiał. Żądza mordu. Jako uczeń miał na sumieniu zabójstwa w szkole. Mimo to udało mu się ją ukończyć.

Z czasem wpajana przez ojca nienawiść do rasy ludzkiej a w szczególności magów rosła. Zabijał w miasteczku i miastach, nie tylko magów. Między czasie brał udział w Rosji we walkach w klatkach. Nie zwykłych brały w nich udział osoby nieprzeciętne i walki toczyły się o duże pieniądze.

Powiada się jednak, że kobieta zmienia. Tak Sylvana zamieniła. Nie przepadał za nią. Była taka praworządna i dobra. Sylvek większość czasu był za to kim jest karany i źle traktowany co go utwierdzali w tym co mu ojciec wpajał przez lata. Ona stróż prawa, później dyrektorką fili, a on? Morderca, kryminalista, wilkołak… Jakie mógł mieć szanse u takiej osoby? Mimo to jakoś nawiązali więź. Nie raz w pełnie kobieta obserwował wilkołaka , a po pełni użyczał płaszcza czy też pomogła kiedy odniósł poważne rany. Dla Sylvana tak pomoc był niezrozumiała, a sam wrogo się do tego odniósł i lekko z urazą na dumie. Ale kogo to w tych czasach obchodzi? Wiele lat byli sobie bliscy ale wilkołak nie miał śmiałości nawet poprosić o jej rękę. Bał się odtrącenia i urwania kontaktu. Zadowalał się tym co ma.
Przez lata wiele się działo a Sylvan uspokajał się dzięki tej sokolicy. Chciał tego dla niej, bo dla siebie mógł być agresywnym, gburowatych chamem.

Prawo jednak dosięgło swoją rękę po wilkołaka. Został wystawiony za nim list gończy. Dużo czasu nie trzeba było i Sylvan a schwytał jego kuzyn. Osadzony w więzieniu wziął na siebie cała odpowiedzialność na zbrodnie też innych wilkołaków, którymi przewodził. Skuty łańcuchami, poniżony, obdarty z resztek godności. Zamknięty w celi gorszej niż te średniowieczne. Zaczął podupadać na ciele jak i duchu. Rósł strach, a ten jest idealna pożywką dla nienawiści. Po pierwszej rozprawie wysłano go na badania psychiczne. W Szpitalu poniżany, przykuty w pełnie… Prawie żywcem spalony i z wielka łaską odratowany. Po tym jego luba w spisku uwolniła go i zmienili oboje swoje tożsamości. Szkody na duchu jednak nic nie jest w stanie naprawić po tym co go w więzieniu spotkało. Ziarno nienawiści zostało zasiane.
W między czasie ministrem stała się Iris Flint, kobieta wilkołak. Za amulety jakie Sylvna ze Sil zdobyli obiecała go ułaskawić. To też uczynił. Stał się jej pieskiem. Z nią tez jednak posiadł upragnionego syna. Sylvan stanął na czele buntu swojej rasy, zawarł sojusz z wampirami i zaatakowali magów. Między czasie zniszczył wraz ze swymi braćmi i siostrami ministerstwo oraz walczył z Iris. Walka była taka wyniszczającą, że budynek zaczął się walić. Wilkołak wybrał jednak do odratowania syna. Z nim opuścił wyspę.

Wybuchła wojna domowa. Wilkołaki a raczej Sylvan został przyparty do muru przez nowego ministra i zmuszony do zerwania sojuszu z wampirami.

Po tym jednak wilkołaki otrzymały swoje suwerenne tereny i prawa. Sam Sylvan stał się ambasadorem wilkołaków i ich zarządcą na kontynencie. Mimo dobrych praw Sylvna czuł się ograniczony i na uwięzi, nie mógł być w pełni sobą, ciągle tłamszony przez magów. Wcześniej potajemy wziął ślub z Silvią, która potem zaginęła. Zajął się swoim synem i pubem. Trenował aby stawać się silniejszym i wyładować frustracje na to wszystko. Czas mijał a stagnacja powodowała uśpienie wojowniczej natury wilkołaka. Za to romansował sobie z różnymi osobami oraz zrobił bachora siostrze ministra. Później Silvia wróciła i zmieniło się trochę. Sylvan ponownie wyszedł za nią, teraz jednak oficjalnie. Długo się nie nacieszył małżeństwem. Nastał kataklizm i minister uciekł, nowy władca magów niedługo później wypędził wilkołaki z ich enklawy. Sylvan z reszta ruszyli do doliny… Do ich nowego domu.

Droga szła w miarę dobrze i żwawo. Kiedy wkroczyli do doliny zostali napadnięci przez krwiożercze potężne pająki. Na szczęście udało im się uwolnić i je przegnać. Kiedy w końcu dotarł z resztą na miejsce, przywitał go ojciec. Jak zwykle chłodno informując czego oczekuje on i rada. Zaczęła się budowa domostw. Sylvna zabrał się za budowę browaru, w końcu alkohol jest potrzebny. Jako przywódca nazwał wilkołaki mieszkające w dolinie Zimowymi Wilkami. Kiedy w końcu udało się ukończyć budowę domostw, trzeba było zabrać się za zasieki oraz organizacje życia.

Sylvna kontaktował się z Rada oraz nauczył wilki o tym kim są oraz jakimi mocami mogą dysponować. Szkolenia bojowe były podstawą w pieszych miesiącach później jednak wraz ze Strażą wyznaczyli szlak przez Dolinę Pająka oraz sposób na to aby nie być przez nie zaatakowanym. Między czasie udało się nawiązać kontakt z czarodziejami. Sylvan najchętniej każdego zabił bez gadania, jednak potrzebę były społeczności rzeczy, które tylko te zdradziecki bydło miało. Wraz ze zaufanymi dwoma wilkołakami udał się na neutralną ziemię aby obgadać sprawy z małpami. W końcu udało się osiągnąć jakąś ugodę. Otworzyliśmy kopalnię, która stała się więzieniem dla kryminalistów czarodziei a my zyskiwaliśmy tym samym darmowa siłę roboczą, którą nie trzeba szczególnie dbać. Magowie mieli ich z głowy i czyste ręce. Jednym słowem wilk syty i owca cała. Czas mijał spokojnie na trenowaniu, lodowe powietrze jakie często przeszywało w dolinie, w szczególności na jej północy hartowało ducha. Dolina była pełna stworzeń, które znamy i tych nieznanych. Często było trzeba walczyć. Najgroźniejszy konflikt to ten ze smokami, które nas atakowały masowo przez kilak miesięcy. Sylvna zebrał śmiałków i zabiło się smoczego przywódcę. Walka była ciężką ale się udało. Smoki po tym odpuściły. My mieliśmy spokój na jakiś czas. Spokój… Tak trochę go było między walkami. Ale walki to świetny trening przecież? Dolina to dom, a o dom się dba i nie pozwala aby jakieś ścierwa do niego wkraczały.

Od wkroczenia do doliny Sylvanowi jego znamię i skaza dawał znać ale później… Przestała czasem tylko rwała. Przeszkadzając nie raz we walce.
ojciec Sylvana zadbał aby jego syn odzyskał sprawność w oku. Znając dziwne rytuały przywrócił je. nie ma jednak niż za darmo. Cena jaka za ten czyn jest duża.

Wiele jeszcze jednak przed nim.
Rodzina:
Sonia- bratanica aka siotka , Dymitr Siergiej Vulkodlak- ojciec[nadal zyje], Tygore Viktor -starszy brat- [nie Żyje],Dagmara- matka-[zyje], Marija i Maja Vulkodlak [kuzynki], Thomas Drageart [daleki kuzyn], Hannah Wilson [adoptowana córka], Wiktor- Syn, Vanadesse- przybrana córka, Zarina- córka

Wady:
Ciekawość 2
Kobieciarz 1
Nałóg 1 [papierosy i alkohol]
Nerwowy 2
Nienawiść/uprzedzenie 2 [czarodzieje]
Otwarta Księga 3
Prosty umysł 2
Przestępca 2
Słaba psychika 2
Zła sława 1
Zwierzęcy umysł 3
Naiwność 1
Metys 3 [Wada wzroku(wyleczona przeszczepem) + czerwona barwa]

Zalety:
Bijatyka 3
Honor 3
Język obcy 1 [ojczysty + angol]
Nazwisko 3 [Wódz Wilkołaków]
Oburęczność 2
Ruchomości 2
Torturowanie 2
Ukrywanie się 1
Wojownik 3
Wysoki próg bólu 2
Zastraszanie 2
Wampiryczny przyjaciel 2
Siłacz 2


Atrybuty:
Siła ●●●●● +●
Wytrzymałość ●●●oo
Zręczność ●●●oo

Percepcja ●●●oo
Inteligencja ●●●oo
Siła Woli ●●ooo


I've seen the terrible hand of struggle
and felt the pain the hubris brings
I have tasted the wisdom of divinity
and the horror of its sting
And though they tell you i am lost
and their words report my death is come
the fates have left me breathing still
very much alive
And though my mind is cut by battles
fought so long ago
I return victorious
I am coming home

And if the paths that I have followed
have tread against the flow
there is no need for sorrow
I am coming home
Awatar użytkownika
Sylvan Vulkodlak
Punkty Przygody: 3,68 
Posty: 744
Rejestracja: sob wrz 26, 2020 11:21 am
Medale: 4
Poziom Zdrowia:
300 + 125 (425)
Poziom Mocy:
100
Karta Postaci:
Statystyki:

30

50 + 10 (60)

20

60

20

40
Stan portfela: 2460
Przedmioty magiczne:
Kamizelka + 100 HP
Spodnie sk.wz +25hp

Galeria


I've seen the terrible hand of struggle
and felt the pain the hubris brings
I have tasted the wisdom of divinity
and the horror of its sting
And though they tell you i am lost
and their words report my death is come
the fates have left me breathing still
very much alive
And though my mind is cut by battles
fought so long ago
I return victorious
I am coming home

And if the paths that I have followed
have tread against the flow
there is no need for sorrow
I am coming home
ODPOWIEDZ

Wróć do „Stare karty”