Strona 1 z 1

Padok

: pn sie 17, 2020 12:36 am
autor: Tkacz Losu
Ogromna, ogrodzona połać terenu na wzgórzu. Służy gryfom do bezpiecznego pasania się i wybiegu. Właściciele nie mają nic przeciwko, jeśli ktoś chce z bezpiecznej odległości pooglądać zwierzęta, ale przestrzegają przed przekraczaniem ogrodzenia.

Re: Padok

: śr mar 10, 2021 8:18 pm
autor: Nanael Rosewood
Zima ustępowała. Obserwowała to z każdym dniem. Nie, nie czuła. Chłód jej nie przeszkadzał już od bardzo dawna. Czekała, obserwując z bezpiecznej odległości spacerujące gryfy. Drugie oko nadal zionęło pustką, ale nie przeszkadzało Nanael to tak bardzo. Wydawało jej się, że młodszy syn ma z tym problem, chociaż może to lata utraty matki powodowały z jego strony brak jakiejkolwiek chęci spojrzenia na swoją rodzicielkę, która właściwe umarła dawno temu. Nie wiedziała, co ma myśleć, starała się nie zranić go za bardzo. Musiała ważyć swoje słowa, jednak ciężko jej było hamować się, nawet jeśli wiedziała, że to jej syn i to ten wrażliwszy. Odetchnęła całkiem ludzko, jakby chciała przywołać trochę życia w swoje zimne ciało. Czekała na Lucifera z nadzieją, że kolejna ich rozmowa będzie mniej dziwniejsza niż poprzednia.

Re: Padok

: czw mar 11, 2021 9:15 pm
autor: Lucifer Rosewood
Starałem się podejść najcichszej, jak się dało, ale wiedziałem, że to nie ma sensu. Na pewno mnie usłyszy. Wolałem obserwować ją z daleka, niewzruszoną i błądzącą myślami gdzieś daleko. Kiedy z nią rozmawiałem, wydawała się nadal taka sama. Nieżywa. Jednak jakoś dziwnie reagować na moją obecność. Jakbym zaburzał tę martwą część jej. Nadal była moją matką, ale czy na pewno? Nie, nienawidziłem jej, ponieważ tak naprawdę jej nie znałem. Czy była kimś innym przed przemianą? Czy naprawdę mnie kochała? Zastanawiałem się, dręczyło mnie to ostatnio. Nie mogłem dobrze skupić się na swojej pracy i upuściłem nawet dzisiaj naczynie, kiedy sprzątałem w gospodzie. Rozbiło się, wiedziałem, że będę musiał to odpracować, nie miałem z tym żadnego problemu, ponieważ mój problem stał przede mną. Podszedłem do niej, zastanawiając się, co czuje. Wydawała się taka zimna na pierwszy rzut oka, ale w końcu taka została stworzona. Nie mogłem jej rozgryźć. Czego właściwie ode mnie oczekiwała? Szczerze mówiąc, przerażała mnie.
- Cześć. - Przywitałem się, nie wiedząc za bardzo czy powinienem mówić do niej mamo, czy po imieniu, ale myślę, że mało ją to obchodziło. Spojrzałem na gryfy, podążając za jej spojrzeniem, kiedy je tak obserwowała.
- Lubię je są takie beztroskie. - Palnąłem, starając się nie trwać w zbyt długim milczeniu. Bałem się, że w końcu poczuje to, co ona i jej uczucia mnie przytłoczą już moje same w sobie były dla mnie bolesne, a może bardziej przypominały dziurę, jak ta która zionęła po jej prawej części wampirzego oczodołu.